Strona główna
opoka.org.pl
2023-11-15 13:58
Biuro Duszpasterstwa Emigracji Polskiej

Pięknie żyć… wywiad z P. Ireną Osadzińską

Pani Irena Osadzińska (Caputa) urodzona w Olesku, w czasie II wojny światowej została wywieziona do Kazachstanu, gdzie pracowała w sołchozie. Poprzez Ałma-Atę, Kaszkient i Pahlevi dotarła do Teheranu. Pracowała tam jako wojskowa sanitariuszka. Następnie przebywała w Palestynie i Egipcie. Drogą morską dostała się do Włoch i również jako sanitariuszka pomagała polskim rannym żołnierzom. Po zakończeniu wojny wzięła ślub w Noci, w Italii. W 1946 roku przybyła do Wielkiej Brytanii. Tam mieszka do dziś.

Teheran 1943 rok,

Wywiad przeprowadziła siostra Halina Pierożak, Misjonarka Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej 

Przyszłam na świat w 1923 roku, w małym miasteczku Olesko, znanym z historii jako miejsce, w którym urodził się król Jan III Sobieski. Mój ojciec był w wojsku generała Hallera. Poznał mamę i w 1916 roku wzięli ślub. Mam nawet fotografię. Było nas czworo rodzeństwa, trzech braci i ja. Urodził się najstarszy brat Zbigniew, potem drugi - Mieczysław, następnie ja i trzeci, najmłodszy z nas - Kazimierz, od którego byłam starsza o 3 lata.

Proszę opowiedzieć o swoim domu.

Musieliśmy się, niestety, bardzo często przeprowadzać, bo ojciec wstąpił do policji. W tym okresie  w Polsce miały miejsce duże rozruchy ukraińskie. Ukraińcy napadali na posterunki policji, okradali je z broni, zdarzyło się nawet, że tato raz był postrzelony. Od czasu do czasu musieli go przenosić, bo nie można było trzymać policji długo w jednym miejscu. W Polsce obowiązywało wtedy takie prawo, że jeśli miało się jakiekolwiek powiązania z wioską czy danym miastem, nie można było w nim pracować w policji. Choć moja mama miała dom w Olesku, to tato nie mógł tam przez długi czas pracować, ale dlatego że postanowił przejść na emeryturę, pozwolono nam zamieszkać w naszym domu. Na dole domu był posterunek policji, z drugiej strony mieszkał adwokat, a my zajęliśmy całą „górę”. Musieliśmy dużo odnawiać, było dużo pracy. W czerwcu 1939 roku przeprowadziliśmy się do Oleska i zadomowiliśmy się. Niestety wkrótce wybuchła wojna.  

Jakie są Pani wspomnienia o mamie?

Mamusia była w szkole w Rosji, w Kijowie, uczyła się w seminarium nauczycielskim. Prawdopodobnie, przebywając na wakacjach u swoich rodziców, niedaleko Oleska, poznała ojca. Babcia była bardzo przeciwna ślubowi, uważała, że mama jako 17-letnia dziewczyna jest za młoda, by wychodzić za mąż. Ojciec, starszy od niej o 12 lat, w dalszym ciągu był w wojsku. Gdy dorastała moja mama, Polska nie istniała na mapie świata, dlatego mama uczyła się w Rosji. Kiedy byliśmy dziećmi, po rosyjsku śpiewała nam piosenki i mówiła wiersze. Ten język był piękny… Pamiętam, jak mamusia opowiadała, że Bolszewicy zniszczyli nie tylko kraj i ludzi, ale język też! Mama miała na imię Anna, tatuś zawsze mówił do niej: „Hanka”. Była bardzo pracowita, bardzo dobrze gotowała, szczególnie bigos i piekła pączki - to była jej specjalność! Kiedy urządzano jakieś zabawy, to zawsze mama piekła pączki. Była bardzo dobrą mamą i zawsze dbała o nas. Długo nie pracowała zawodowo, dopiero przed wojną podjęła pracę jako nauczycielka. Uczyła języków, przede wszystkim rosyjskiego i niemieckiego. Pamiętam, że tuż przed wybuchem II wojny światowej przyszło do mamy kilkoro ludzi z prośbą, by nauczyła ich języka rosyjskiego i rodzice rozmawiali o tym wydarzeniu. Znajomość języka rosyjskiego w późniejszym czasie bardzo nam się przydała. Mama nas trochę poduczyła i byliśmy nieźli w rosyjskim, to nam naprawdę pomogło!

 A ojciec?

Był surowy, ale nigdy nas nie uderzył. Najbardziej nie lubiliśmy, kiedy stawiał nas w szeregu i miał przemówienie. Mówiliśmy wtedy: „Lepiej, żeby dał klapsa”. Gdy powiedział, że zachowaliśmy się jak Bolszewicy, to nie było gorszego słowa… Czasem tak się zdarzało, że wracaliśmy za późno do domu. Pamiętam, to był 1939 rok, piękne lato było wtedy, tato powiedział: „Pozwolę wam zagrać   w siatkówkę…” Mieliśmy wrócić na 22.00 do domu, spóźniliśmy się. Usłyszeliśmy od ojca, że tak być nie może i jako karę dał nam pracę w ogrodzie. Obowiązywało bardzo duże posłuszeństwo, nie było dyskusji… Jeśli mama o coś poprosiła, to się szło i robiło, to była normalna rzecz! 

Co należało do obowiązków służącej, która była w Waszym domu?

Buty zawsze czyściliśmy sami, ojciec nigdy nie pozwolił, by robiła to służąca. Działał po wojskowemu, tyle lat był w wojsku, a potem w policji… Zabrudzone buty musieliśmy umyć, wysuszyć i wyczyścić, to oczywiste. Tato nauczył nas szanować ludzi. Służącą traktowaliśmy tak, jak kogoś z rodziny. Ona pomagała mamusi, przede wszystkim w gotowaniu, przygotowywała jarzyny, pomagała zrobić zakupy oraz pracować w ogródku. Kiedy mieszkaliśmy w Krasnym, mieliśmy duży dom i olbrzymi ogród, kury oraz konia, w ogrodzie było dużo pracy.

Jak długo służąca była z Wami?

Mieliśmy ich kilka, a kiedy wychodziły za mąż, następowała zmiana. Jedną z nich była daleka krewna, wyszła za mąż. Później my dorośliśmy, ja dojeżdżałam do Złoczowa do gimnazjum, a bracia byli w bursie w Tarnopolu. Nie było wówczas potrzeby służącej. Wtedy mama sama dawała sobie radę. Gdy zamieszkaliśmy w naszym domu, w Olesku też już nie było służącej. 

Czy pamięta Pani swoich dziadków?

Dziadek ze strony ojca zmarł i babcia wyszła za mąż po raz drugi. Nigdy się z nią nie spotkałam. Ojciec urodził się w Żywcu. Wiem, że niezbyt dobrze im się powodziło, gdyż mama często wysyłała tam paczki, zwłaszcza na święta.

Proszę opowiedzieć o życiu w Olesku…

Zamieszkaliśmy tam, ale nie długo cieszyliśmy się domem. 17 września 1939 wkroczyli Rosjanie. Ojciec jeszcze przed rozpoczęciem wojny musiał uciec z domu, szukali go Ukraińcy. Wiedzieliśmy, że kiedy znajdą go, to zastrzelą z powodu pracy w policji. Przed samą wojną, kazano ojcu aresztować kilku znanych Ukraińców, wywieziono ich do Beresteczka. Ukraińcy wymordowali dużą liczbę Polaków.

U nas był profesor Andruszewski, znany przeciwnik Ukraińców. Został w okrutny sposób zamordowany, jego ciało powieszono na boisku, gdzie graliśmy w siatkówkę i nie pozwolono zdjąć przez kilka dni. Ukraińcy zachowywali się strasznie w stosunku do nas, ale Polacy też nie byli im życzliwi, jednym słowem była nienawiść.

Uczęszczała Pani do szkoły w Olesku?

Tak, chodziłam do szkoły, która była zaraz za płotem. Proszę sobie wyobrazić, że po wielu, wielu latach, gdy byłam we Włoszech odwiedził mnie kierownik tej szkoły. Zaczęłam naukę, kiedy miałam sześć lat. W szkole były dzieci ukraińskie oraz dzieci nazywane przez nas: „Ruscy” - była to mieszanka Ukraińców z Rosjanami. Mówili językiem trochę z rosyjskiego, trochę z ukraińskiego i ten język nazywano „ruski”.

Czy ze względu na narodowość pomiędzy dziećmi też istniały antagonizmy?

Nie, nie pamiętam, żeby tak było! Bawiłam się z wszystkimi dziećmi i one przychodziły do naszego domu. Było dosyć dużo biednych dzieci. W Polsce była bieda. My mieliśmy służącą, która mieszkała  z nami, ale nie dlatego, że nam się wybitnie powodziło, lecz dlatego, że dziewczyny chciały mieszkać z nami. Miały swój własny pokój i pomagały mamie. Mieliśmy kilka służących. Kiedy wychodziły za mąż, mamusia pomagała im urządzać wesele. Były to Polki z okolicznych miejscowości, wychodziły za mąż przeważnie w małych gospodarstwach z domem, ogrodem, gdzie często było też trochę pola. 

Jak Pani pamięta dzień wybuchu wojny?

Pamiętam, że zbudziliśmy się rano i była piękna pogoda. Mieliśmy iść do jakiegoś miasteczka, a dwa dni wcześniej moi bracia wyjechali już do Tarnopola, do bursy, bo zaczynali naukę. Najmłodszy brat Kazimierz zaczynał pierwszy rok gimnazjum, a Mieczysław był już w trzeciej klasie gimnazjalnej. Pojechali i niestety 2 dni później musieli wrócić bo wybuchła wojna. 1 września 1939 roku radio podawało wiadomości o tym, że rozpoczęła się wojna. Przypuszczam, że ojciec już wiedział coś wcześniej, pożegnaliśmy się z nim, nie wiem dokąd pojechał, gdzie i jak? Wtedy widziałam go ostatni raz… Dzień lub dwa dni przed 1 września opuścił dom. Dorośli ludzie wiedzieli więcej niż my dzieci, przypuszczam, że nie chcieli nas straszyć, nie mówili nam o wszystkim. Mama powiedziała mi: „Niestety, ale zaczęła się wojna, dziś rano Niemcy napadli na Polskę, jest tragedia!”

Czy 17 września 1939 roku również utkwił Pani w pamięci?

Tak! 17 września przyszli do nas Rosjanie. Weszli do domu na „górę”. Mieliśmy olbrzymi pokój, który był przedzielony na dwie części. W jednej części mieszkałam ja, a w drugiej mój najmłodszy brat. Kiedy on wyjechał do szkoły w Tarnopolu, mama przeznaczyła część zamieszkiwaną wcześniej przez Kazika na jadalnię. Rosjanie obejrzeli nasze mieszkanie i powiedzieli, że muszą je zająć. Zdecydowali, że zajmą przedzieloną część pokoju. Poprzez werandę nanieśli bardzo dużo słomy do domu. Spali na słomie, nie wiem ilu ich było, ale był bardzo wielki smród po nich! Używali czegoś w rodzaju smaru do butów, który okropnie śmierdział, ja do dziś to pamiętam!

A Wy nadal mieszkaliście w tym samym domu?

Tak, musieliśmy zmieścić się w pozostałej części domu. Kiedy Rosjanie opuścili nasze mieszkanie, zostawili wszystką słomę… Po ich odejściu wieczorem, ktoś zapukał do drzwi. Mama powiedziała do mojego starszego brata: „Zejdź na dół i zobacz kto tam jest!”- okazało się, że przyszedł oficer rosyjski. Nie wiem, kto go poinformował, że mama mówi po rosyjsku, nie znam treści jego rozmowy z mamą, wiem jedynie, że długo rozmawiali na korytarzu. Potem mamusia gdzieś wyszła i dość długo jej nie było, ale już nie mieszkali z nami żołnierze, więc nie martwiliśmy się aż tak bardzo. Po jakimś czasie, dopiero kiedy byliśmy w Rosji, mama powiedziała, że ktoś przekazał, że ona dobrze mówi po rosyjsku. Oficer przyszedł poprosić, aby poszła do księdza i po rosyjsku poprosiła o ochrzczenie jego dziecka. Żołnierze wojsk rosyjskich jechali do Finlandii z rodzinami. Ksiądz ochrzcił dziecko. Mama wróciła do domu i na tym się skończyło. Przestali też przychodzić do nas Ukraińcy, wcześniej robili to codziennie, przychodzili i pytali, gdzie jest ojciec. Mówiliśmy, że nie wiemy, że widocznie zabrano go do wojska.

Czy Rosjanie powrócili jeszcze do Was?

Rosjanie pojechali, ale trochę żołnierzy zostawili. Nadszedł grudzień i dzień świętego Mikołaja. Byliśmy już duzi, ale najmłodszy brat miał 12 lat i mama chciała przygotować prezent dla niego i dla nas również. Rano przed 9.00 przyszli Rosjanie i powiedzieli, żeby się zbierać. Była to dla nas „niespodzianka”. Mama wzięła kołdrę, pierzynę i inne rzeczy, żołnierze związali to w prześcieradło, znieśli na dół i zostawili na dworze rzeczy i nas, a mieszkanie zajęli. Na szczęście nie wiedzieli, że babcia mieszka niedaleko. Brat Mietek, pobiegł do niej, nie wiem jak się dostał, nie pamiętam tego. Babcia przyjechała z drabiniastym wozem i zabrała nas wszystkich do siebie. Miała dość duże gospodarstwo, stodoły, kury… Mieszkała w wiosce Czechy, była to długa, ciągnąca się wzdłuż drogi miejscowość w odległości 14 kilometrów od Oleska. Zamieszkaliśmy na wsi, dziadek wtedy już nie żył.

Czytaj całość...

Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →


Podziel się tym materiałem z innymi:


 

Polecamy
2020-11-04 13:25:52
miniaturka

Papież Franciszek zachęca Polaków do uczestnictwa w „Różańcu do granic nieba”

Papież Franciszek zachęcił wszystkich Polaków do włączenia się w modlitwę różańcową w intencji Ojczyzny, prosząc Boga o pojednanie, przebaczenie grzechów, a także ukojenie cierpienia związanego z utratą dzieci nienarodzonych.
2020-11-04 13:39:11
miniaturka

Dlaczego dzieci nie chodzą na lekcje religii?

Pojawiają się informacje, że rodzice przestają posyłać swoje dzieci na lekcje religii. Niektórzy uzasadniają to wolnością wyboru dziecka, inni wytykają błędy katechetom. Nasuwa się pytanie: czy sami robią cokolwiek, by było lepiej?
2020-11-04 13:46:08
miniaturka

Ogólnopolska pielgrzymka muzyków kościelnych na Jasną Górę w zmienionej formie

W związku z panującą pandemią COVID-19 zaplanowana tegoroczna ogólnopolska pielgrzymka na Jasną Górę będzie miała zmienioną formę. Szczegóły zostały podane przez o. Nikodema Kilnara PSPPE, krajowego duszpasterza muzyków kościelnych
2020-11-04 14:13:24
miniaturka

Bądźmy obrońcami bezbronnych jak nasz patron – kard. Wyszyński

„Stawajmy nie tyle w obronie silnych, co raczej zawsze po stronie słabszych, zwłaszcza najsłabszych. Bądźmy obrońcami bezbronnych! Tak zawsze czynił nasz Patron” - napisali w oświadczeniu pracownicy i przyjaciele Centrum Badawczo-Dydaktycznego Katolickiej Nauki Społecznej na Wydziale Społeczno-Ekonomicznym UKSW.
2020-11-04 14:27:56
miniaturka

Nowe obostrzenia: zamknięte galerie handlowe i instytucje kultury

Premier ogłosił kolejne obostrzenia w związku z epidemią koronawirusa. Od soboty zamknięte zostaną galerie handlowe i instytucje kultury. Na nauczanie zdalnie przechodzą klasy 1-3. Ograniczono też liczę osób w sklepach.
2020-11-04 15:21:36
miniaturka

Zaczynam dzień z Ewangelią

Często myślimy sobie: „Już tyle nagrzeszyłem, tyle razy zawiodłem, oszukałem Boga, że musi mnie mieć już dość, nie jestem godny o nic Go już prosić”. Odpowiedź Boga: „Jesteś moją bezcenną owieczką. Gdzie jesteś? Daj się odnaleźć”.