Strona główna
opoka.org.pl
2020-10-04 12:36
Biuro Duszpasterstwa Emigracji Polskiej

Anglia: O wojennej tułaczce i życiu na uchodźstwie

Pani Lucyna Smidt (Minkiewicz) urodziła się w Polsce, w wieku 6 lat opuściła kraj i już nigdy nie wróciła do rodzinnej miejscowości. Kiedy miała 13 lat dotarła do Anglii - po długiej podróży przez Rosję, Uzbekistan, Teheran i Indie…

Lucyna Minkiewicz z koleżankami (pierwsza z lewej strony)

Wywiad przeprowadziła: siostra Halina Pierożak, Misjonarka Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej

Wspomnienia Pani Lucyny Smidt (Minkiewicz) z Lancaster (Anglia)

 - Mieszkaliśmy w miejscowości Bujniewicze w okolicach Baranowicz. Mój dziadek pochodził z Lublina, po I wojnie światowej dostał ziemię, przeprowadził się do Bujniewicz i został rolnikiem. Kiedy były żniwa chodziłam z mamą w pole, uprawialiśmy ziemię i z tego się utrzymywaliśmy. 

 - Czy pamięta pani dzień kiedy musieliście opuścić Polskę?

- Tak, 10 lutego 1940 roku rankiem przyszło do nas dwóch rosyjskich żołnierzy. Powiedzieli, że musimy się spakować. Babcia i mama zaczęły przygotowywać wszystko, co było potrzebne do podróży. Dziadek zapakował niezbędne rzeczy do walizki i poszedł do lasu, chciał uciekać, ale rozmyślił się i wrócił z powrotem. Postanowił, że nie zostawi babci oraz mojej mamy z dwójką dzieci. Tato w tym czasie przebywał we Lwowie, pojechał do swojego wujka. Często tam podróżował, zawoził rodzinie jajka, sery i inne produkty z gospodarstwa. W ten sposób wspierał krewnych mieszkających w mieście. Jako, że w Polsce mieszkaliśmy w jednym domu z dziadkami, razem zabrano nas na Syberię. W wielu rodzinach losy potoczyły się inaczej. Starsze pokolenie, które nie mieszkało razem z młodszym zostało w Polsce, a ich dzieci i wnuki byli wywiezione w głąb Rosji.

- Ile czasu mieliście na spakowanie się?

- Parę godzin, ale wtedy w domach nie było tak dużo rzeczy jak teraz. Najważniejsze było, żeby zabrać dokumenty i ubrania, obecnie swoich rzeczy nie zabrałabym w parę godzin czy nawet w pół dnia, nie zdążyłabym zapakować (śmiech). Tego dnia był wielki mróz i dużo śniegu. Saniami jechaliśmy do pociągu. Nie pamiętam do jakiej miejscowości, miałam wtedy sześć lat…

- Jak wyglądała podróż?

- Pociągi były towarowe, bez siedzeń. Jechaliśmy… przeczytam wiersz o naszej i innych Polaków podróży:

Ojczyzno nasza, ziemio ukochana w 39- tym cała krwią zalana. 

Nie dość, że Polskę na wpół rozerwali jeszcze nas biednych na Sybir wygnali 

Dziesiąty lutego będziem pamiętali gdy przyszli Sowieci, myśmy jeszcze spali. 

I nasze dzieci na sanie złożyli do głównych stacji nas podwozili. 


O żegnaj Polsko, żegnaj chato miła, o żegnaj ziemio, któraś nas karmiła. 

Żegnajcie lasy i słońce przeczyste my wyjeżdżamy ze ziemi ojczystej. 

Dni cztery polską ziemią my jechali choć my ją tylko przez szpary żegnali. 

W piaty dzień maszyna sowiecka ryknęła jakby sztyletem każdego przeszyła. 


Mijają doby, tygodnie mijają raz na dzień chleba i wody nam dają . 

Mijamy Rosję i góry Uralu i  tak jedziemy wciąż dalej i dalej. 

Czwartego marca stanęła maszyna już inny transport z nami się zaczyna. 

Jedziemy autem, a potem saniami przez śnieżne tajgi lasami, rzekami. 

O smutna była nasza karawana kipitku z chlebem dawali co rana. 


Dzieci zmarznięte z sani wypadają a  na noclegi umarli zostają. 

O Polsko nasza, ziemio Polsko święta, gdzie są twoje dzieci, gdzie są twe orlęta. 

Dzisiaj w sybirskie tajgi przyjechali., czy Ciebie będą kiedy oglądali? 

Zima, mróz wielki, w lesie ciężka praca. Głód i tęsknota straszna nas przygniata 

Tyfus okrutny wśród ludzi się szerzy coraz to więcej na cmentarzu leży. 


Już przyszła wiosna, słońce zajaśniało gdy do baraku rano zaglądało. 

Dwie białe skrzynki sosnami ubrane - nad nimi matki klęczą zapłakane. 

Dwie białe skrzynki sosnami ubrane- nad nimi dzieci klęczą zapłakane. 


I znów wiosna, słońce zaświeciło lecz ono wcale nas nie weseliło. 

Tylko po lesie słychać głos płaczący, o Jezu Chryste w Ogrójcu mdlejący. 

Królowo Polska zlituj się nad nami, nad polskimi dziećmi i nad Polakami. 

Powróć nas, powróć do ziemi ojczystej  Królowej naszej Panienki przeczystej. 


(Piosenka „Sybiraków”- ułożyła zakonnica Weronika - 1941) 

Spisała Barbara Pietrzak bezpośrednio z przekazu ustnego uczestniczki wydarzeń p. Barbary Krzyżanowskiej, obecnie przebywającej na stałe w Kanadzie.

Na przełomie września – października 2000 r. przebywała w odwiedzinach rodziny i znajomych w Warszawie. 

Znałam Baśkę Krzyżanowską była naszą drużynową w Valivade w Indiach.

- Czy rzeczywiście podróż wyglądała tak jak w wierszu jest opisane?

- Tak, tak właśnie wyglądała. Ja pamiętam tylko urywki, wieźli nas pociągiem, śniegi duże, lasy, nagle pociąg zatrzymał się, patrzymy, a tu koniec trakcji, nie można dalej jechać, trzeba wracać z powrotem, zawróciliśmy na inne tory i jechaliśmy dalej. Przyjechaliśmy do Rosji. 

- Gdzie zamieszkaliście?

- W jednym z baraków, zbudowanym z drewna, ocieplonych mchem. Później wybudowano nam inne baraki, jakby duże szałasy. Każda rodzina otrzymywała jeden pokój. Zamieszkaliśmy w nim: dziadzio, babcia, moja mama, ja i brat. Po jakimś czasie dołączył do nas tato, udało mu się odnaleźć rodzinę. Pomogła mu w tym biegła znajomość języka rosyjskiego. Jako chłopiec uczęszczał do szkoły w zaborze rosyjskim. Po kilku miesiącach pobytu na Syberii, a dokładnie w czerwcu urodziła się moja siostra Marysia. Pamiętam, że w pokoju wisiała przywiązana sznurkami kołyska, w której spała. Mieszkaliśmy tam dwa lata, mieliśmy wyżywienie, była stołówka.

- Jak wyglądała syberyjska codzienność?

- Tato pracował w magazynie. Dziadek, tak jak ojciec, dobrze znał język rosyjski. Na Syberii zajmował się obróbką drewna. Mama również pracowała, nie pamiętam gdzie, z nami w domu była babcia. Przywiezione z Polski dzieci chodziły w Rosji do szkoły, choć ja pamiętam w szkole tylko jeden dzień z tamtego okresu. Nauczycielka mówiła, że Stalin rzucał cukierki i wtedy je otrzymaliśmy. 

- Jak potoczyły się koleje Waszych losów na Syberii?

- Generał Anders zaczął tworzyć oddziały wojskowe. Tato i dziadek przyłączyli się do armii. Pamiętam dzień rozstania. W naszym domu rosyjskim, wysoko na półce, mama przechowywała ususzony chleb. Tato podszedł, wziął do kieszeni garść sucharów na podróż i wyjechał… My przez jakiś czas jeszcze zostaliśmy na Syberii. Następnie miała miejsce podróż do Uzbekistanu. Tam była wielka bieda. Otrzymaliśmy do zamieszkania okrągłe małe domki, zwane kibitkami. Warunki życia były dużo gorsze niż w Rosji.

- Co pani pamięta z czasu w Uzbekistanie? 

- Mama chodziła gdzieś do pracy. Czasem udało jej się przynieść trochę patyków, żeby rozpalić węgiel, w piecu, który znajdował się w ziemi na środku domu. Każdy z nas siadał blisko pieca, nogi opuszczał w dół i tak się ogrzewał. Nie byliśmy tam długo, jakieś sześć miesięcy. Nie było co jeść… Pamiętam jak na pobliskim polu pasły się owce. Jedna z nich nagle się przewróciła, okazało się, że zdechła. Uzbecy chcieli zakopać padlinę. Zobaczyła to moja babcia, poszła do nich i poprosiła, dajcie mi tę owcę. Wyczyściła mięso, ugotowała, usmażyła i zjedliśmy. To co zostało zawinęła w czystą szmatkę i schowała do ziemi, aby przechować na następne dni, żeby jeszcze było coś do zjedzenia. Babcia często mówiła do mamy: ”Weźmy wózek z osiołkiem, rzeczy, które mamy i pojedźmy do Krasnowodzka”. Tak też zrobiliśmy.

- Czy Wasza sytuacja się przez to polepszyła?

- Tak. W Krasnowodzku było zdecydowanie lepiej. Tam stacjonowało Wojsko Polskie. Mama otrzymała pracę w pralni. Mieszkaliśmy w dużych halach. W okolicy było wielu Polaków. Czekaliśmy na dalszy transport. Mama za namową babci oddała brata do sierocińca. Obie wiedziały, że dzieci stamtąd wpierw będą transportowane za granicę.

- Gdzie i jak byliście transportowani?

- Pamiętam, że statkiem płynęłyśmy cztery dni do Pahlavi. Ja z mamą i babcią - jak wspominałam w tym czasie nie było z nami brata. Na nowej ziemi, do której dotarliśmy, zmarła moja młodsza siostra Marysia. Wcześniej zachorowała, mama zabrała ją do szpitala, ale niestety nie udało się uratować dziecka. Była za mała by znieść warunki podróżowania.  

- Jaki był następny cel podróży?

- Z Pahlavi przedostawaliśmy się do Teheranu, tam był III obóz, a było ich kilka więcej w okolicach. Zaraz po dotarciu do tego miejsca, mama udała się do obozu, w którym był sierociniec polskich dzieci i wróciła do mnie i do babci z bratem Stefanem. Byliśmy tam około roku, mieszkaliśmy w namiotach. Chodziłam do szkoły. Była kaplica, pamiętam, że to w Teheranie nauczyłam się śpiewać pieśń: „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Do dziś, kiedy w kościele jest śpiewana ta pieśń przypomina mi się wojskowy kościół. Po Mszy ksiądz zabierał sprzęty liturgiczne z polowej kaplicy tam były zajęcia szkolne. Pamiętam, że siedziałam w ławce pod drzewem granatu i uczyłam się pisać. Następnie wybudowano baraki, szkoła została przeniesiona do nich, warunki były lepsze, mieliśmy ławki i krzesła. Kiedy byliśmy w Teheranie, tato i dziadek stacjonowali z innymi żołnierzami w Iranie. Poprzez góry przyjeżdżali do nas w odwiedziny. 

Czytaj całość..

www.emigracja.episkopat.pl


Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →


Podziel się tym materiałem z innymi:


 

Polecamy
2020-09-30 10:22:16
miniaturka

Dziecko w radomskim Oknie Życia

Siostry Matki Bożej Miłosierdzia znalazły w Oknie Życia nowo narodzonego chłopczyka.
2020-09-30 11:22:31
miniaturka

USA: atak hakerski na stronę wspólnoty charyzmatycznej

Kilka dni przed nominacją Amy Coney Barrett do Sądu Najwyższego USA na stronie internetowej grupy People of Praise – wspólnoty charyzmatycznej, do której ma należeć nominowana sędzia i jej rodzina – dokonano ataku hakerskiego.
2020-09-30 11:48:15
miniaturka

Anglia: Z pamiętnika polskiego emigranta

O tym, jak zamieszkała w Anglii i nie tylko o tym…. Stourport-on-Severn to miejscowość w Anglii Środkowej, gdzie od wielu lat mieszka Pani Danuta Marszałek. Przyjechała do Wielkiej Brytanii w 1960 roku. Jako młoda dziewczyna, razem ze swoją siostrą odbyła podróż, która była punktem zwrotnym w jej życiu. Tu wyszła za mąż na stałe zakorzeniła się w nowym kraju.
2020-09-30 13:27:54
miniaturka

Franciszek w 1600 rocznicę śmierci św. Hieronima zachęca do miłowania tego, co on

W dniu dzisiejszym, we wspomnienie liturgiczne św. Hieronima, Papież Franciszek opublikował List Apostolski Scripturae Sacrae affectus poświęcony temu Ojcowi Kościoła.
2020-09-30 15:13:11
miniaturka

76. rocznica wyzwolenia Flandrii

Doroczne uroczystości na polskim cmentarzu wojennym w Lommel, w 76. rocznica wyzwolenia Flandrii przez Pierwszą Dywizję Pancerną Generała Stanisława Maczka zaplanowana na niedzielę, 27. września 2020 r., z uwagi na sytuację epidemiczną miała inny program niż w ubiegłych latach. Ambasador RP w Królestwie Belgii, Prezydent Miasta Lommel i przedstawiciele wojskowi złożyli wieńce przed pamiątkową tablicą na polskim cmentarzu w Lommel w imieniu społeczności polskiej i belgijskiej.
2020-09-30 22:22:49
miniaturka

Zebranie plenarne biskupów w Łodzi i Pabianicach - 5-6 października

Wyzwania duszpasterskie Kościoła w Polsce będą głównym tematem obrad biskupów, które odbędą się 5 i 6 października w Łodzi i Pabianicach – poinformował bp Artur G. Miziński, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski.