Zrób to sam, czy raczej wezwij fachowca?

Minęło już ponad 37 lat od wyemitowania ostatniego odcinka popularnego programu „Zrób to sam” prowadzonego przez niezapomnianego Adama Słodowego. Jednak idea samodzielnego domowego majsterkowania nie zaginęła, o czym świadczyć może nieustająca dobra passa sklepów oferujących narzędzia i materiały instalacyjne-techniczne.

Dlaczego wolimy coś zrobić sami? 

Istnieje oczywiście pewne grono osób, które, jak to się potocznie mówi, mają dwie lewe ręce i ich techniczny antytalent jest oczywisty zarówno dla nich samych, jak i otoczenia. Jednak większość z nas prędzej czy później odkrywa, że samodzielne wykonanie rozmaitych prac przynosi dużą satysfakcję, dając jednocześnie sposobność do rozwijania swoich ukrytych talentów. Spektrum takich prac, w których możemy się „zrealizować” jest bardzo szerokie – od drobnych prac związanych z upiększaniem naszego domu po poważne prace budowlano-remontowe.

Oprócz satysfakcji z realizacji własnych zdolności niewątpliwą zaletą jest także czynnik ekonomiczny. W większości przypadków za pracę fachowca trzeba zapłacić znacznie więcej niż wynosi koszt związany z nabyciem narzędzi potrzebnych do osobistego wykonania tej samej roboty. W dodatku – o dobrego fachowca niełatwo. Nieraz terminy są bardzo odległe, a w praktyce okazuje się, że niejeden majster pracuje metodą „na zakładkę”, to znaczy zaczyna robotę w jednym miejscu, niejako rezerwując sobie miejsce pracy, a później to samo robi w kolejnym, tak że jednocześnie prowadzi pracę u wielu klientów, co znacznie wydłuża ostateczny czas wykonania usługi. Oczywiście trzeba też brać pod uwagę, że niektóre prace wymagają przerw technicznych, związanych na przykład ze schnięciem tynku czy innych materiałów, znacznie częściej jednak przerwy wynikają ze złej organizacji pracy fachowca.

Nieraz stajemy też wobec dylematu: zrobić coś własnoręcznie, czy kupić gotowe? Także i tu istotny jest czynnik ekonomiczny, choć nieraz to nie on jest najważniejszy. Wiele produktów gotowych po prostu może nie spełniać naszych oczekiwań, a wykonując je samodzielnie możemy zrobić wszystko dokładnie tak, jak chcemy.

Powierzając robotę konkretnemu fachowcowi czy też ekipie bardzo często kierujemy się opiniami znajomych, którzy już korzystali z ich usług. Jednak nie wszystko daje się sprawdzić. Nieraz okazuje się, że robota, która początkowo wyglądała na szybko i sprawnie wykonaną, była zrobiona byle jak i po pewnym czasie zaczynają wychodzić niedoróbki. Tu sprawdza się zasada „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Jeśli zrobimy coś sami, wiemy, jak jest to zrobione i raczej nie pozwolimy sobie na bylejakość. A w erze internetu bardzo wiele wiedzy fachowej jest na wyciągnięcie ręki, nieraz więc wydaje się nam, że nie ma rzeczy, której nie moglibyśmy wykonać sami. Tu jednak kryje się problem, którego zazwyczaj nie jesteśmy świadomi: wiedzieć, „jak to się robi” nie jest tym samym, co „umieć to zrobić”, a tym bardziej „umieć to zrobić fachowo”.

Wiedza teoretyczna a „twarda” praktyka

Od „wiedzieć” do „umieć” wiedzie długa droga. W przypadku umiejętności technicznych jest to niemal zawsze droga przez niepowodzenia, błędy i niedoskonałości. Przekona się o tym każdy, kto po obejrzeniu filmu instruktażowego na Youtube spróbuje samodzielnie wykonać daną pracę. Niemal zawsze „diabeł kryje się w szczegółach” – okazuje się, że drobne błędy, które popełnimy w trakcie jej wykonywania ostatecznie przełożą się na efekt odmienny od oczekiwanego. Nierzadko też materiał, z którym mamy do czynienia charakteryzuje się innymi właściwościami od tego, z którego korzystał autor filmu, a znajomość rozmaitych materiałów wymaga sporej praktyki. Dotyczy to zwłaszcza drewna, które potrafi być naprawdę „kapryśne”. Poznanie różnych gatunków drewna, umiejętność odczytania przebiegu słojów, właściwa ocena wilgotności i innych cech fizycznych są często niezbędnymi warunkami powodzenia danego projektu stolarskiego.

Wielu umiejętności nabywa się dopiero po miesiącach czy nawet latach praktyki. Nawet wbicie gwoździa w ścianę może okazać się trudniejsze, niż początkowo się to wydawało – gwóźdź się wygina albo wyrywa kawałek tynku. Zamiast gwoździ często posługujemy się kołkami rozporowymi, ale i tu czaić się może niespodzianka: w trakcie wiercenia dziury w ścianie napotykamy na pustą przestrzeń albo na pręt zbrojeniowy. Co robić w takiej sytuacji? To oczywiście tylko przykłady problemów, które zawsze uprzykrzają życie amatorom samodzielnie wykonywanych prac remontowo-konstrukcyjnych. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej. Nie chodzi jednak tylko o to, że mogą one nas zniechęcić do dalszej pracy, ale także, że spora część z nich zahacza o problematykę bezpieczeństwa – naszego własnego, a także – przyszłych użytkowników.

Bezpieczeństwo w trakcie pracy

Sądzę, że wielu czytelników oglądało czeski serial animowany „Sąsiedzi”. Zaśmiewaliśmy się do łez z technicznej nieporadności Pata i Mata, którzy próbując udoskonalić swe otoczenie przy okazji dokonywali prawdziwego spustoszenia, a ostateczny efekt ich pracy był zazwyczaj komiczny. To, co śmieszy w rzeczywistości filmowej, niekoniecznie zabawne jest jednak, gdy dotyczy nas samych. Wiadro spadające na głowę, wwiercenie się w przewód elektryczny, przypadkowe przecięcie ważnego elementu konstrukcyjnego może się skończyć tragedią.

Oczywiście, błędy tego rodzaju zdarzają się także fachowcom, jednak szczególnie narażeni są na nie amatorzy, nie mający odpowiedniego przeszkolenia BHP oraz doświadczenia. Nawet wykonując tak stosunkowo prostą czynność jak wywiercenie otworu w ścianie, musimy pamiętać, że mogą się tam kryć przewody elektryczne lub inne elementy instalacji i za pomocą odpowiedniego czujnika sprawdzić dane miejsce przed przyłożeniem do niego wiertła. Wykonując prace w instalacji wodnej musimy zadbać o wcześniejsze zamknięcie najbliższych zaworów zabezpieczających, a także mieć możliwość awaryjnego zamknięcia zaworu głównego, znajdującego się poza naszym mieszkaniem. Posługując się jakimkolwiek ostrym narzędziem musimy umieć przewidzieć jego działanie i odpowiednio się zabezpieczyć. Wbrew pozorom dotyczy to nie tylko narzędzi elektrycznych, ale także tych zwykłych – czysto mechanicznych. Zwykłym dłutem czy siekierą można zranić się bardzo poważnie, gdy zapomnimy o prostej zasadzie, że w ich polu pracy nie może znajdować się nasza ręka ani inna część ciała. Narzędzia elektryczne wymagają szczególnej uwagi i zachowania jeszcze ostrzejszych wymogów BHP. Oprócz oczywistego ryzyka uszkodzenia fragmentu naszego ciała, gdy zetknie się z elementem tnącym, trzeba przewidzieć także inne zagrożenia. Na przykład – luźny element naszej garderoby może zostać „złapany” przez ostrze, co zazwyczaj kończy się bardzo poważnym wypadkiem. Podobnie, przypadkowe zetknięcie się ostrza z kablem elektrycznym w najlepszym przypadku doprowadzi do zwarcia i zadziałania bezpieczników, w najgorszym – do śmiertelnego porażenia prądem. Przy nieumiejętnym prowadzeniu ostrze piły może szarpnąć lub odbić, co również stwarza ogromne zagrożenie dla naszego zdrowia i życia.

Poważne wypadki zdarzają się również w wyniku upadku z wysokości lub przywalenia znacznym ciężarem. Niejedna osoba zginęła już w trakcie montażu zewnętrznej anteny, co wydawało się banalnie prostą czynnością. Jeden z moich znajomych przeżył chwile grozy, gdy montowane przez niego drewniane schody przewróciły się, przywalając go i przyciskając jego klatkę piersiową, tak że nie był w stanie oddychać. Na szczęście nie wykonywał tej pracy sam i uratował go jego współpracownik. Asekuracja jest zresztą jednym z istotniejszych elementów BHP. Nie każde zagrożenie da się przewidzieć – obecność innej osoby czy też mechanizmów zabezpieczających jest więc kluczowa dla naszego bezpieczeństwa.

To, czego nie umiemy przewidzieć

Potencjalne ryzyko związane z samą pracą to jednak nie wszystko. To, co robimy, musi być wykonane w taki sposób, aby także później nie stanowić zagrożenia dla użytkowników. Tu jeszcze bardziej uwydatnia się różnica między pracą fachowca a amatora. Samodzielne położenie tynku, zainstalowanie armatury łazienkowej czy montaż urządzeń elektrycznych mogą się wydawać znacznie tańsze niż zlecenie tych prac profesjonaliście. Jednak nieprofesjonalne wykonanie tych prac może w przyszłości doprowadzić do uszkodzeń (na przykład – kruszący się i odpadający płatami tynk) czy awarii – i to nieraz z bardzo poważnymi konsekwencjami. Źle wykonana instalacja wodna może spowodować zalanie mieszkania, a niewłaściwie zamontowane urządzenia elektryczne mogą stwarzać ryzyko porażenia lub pożaru.

Nawet zwykła półka powieszona na ścianie, do której niewłaściwie dobraliśmy kołki montażowe, może spowodować znaczne szkody – gdy pod wpływem obciążenia spadnie na znajdujące się poniżej elementy wyposażenia domu. Znane są też sytuacje niewłaściwego montażu mebli, które doprowadziły do ich przewrócenia się. W kilku najbardziej tragicznych przypadkach dotyczyło to małego dziecka, które zmarło, przytrzaśnięte przez ciężką komodę. Częściowo wina leżała tu po stronie producenta (IKEA, seria komód Malm), częściowo jednak – użytkownika, który nie potrafił właściwie ocenić ryzyka.

Zabierając się za jakąkolwiek pracę instalacyjną czy remontową w domu powinniśmy dobrze rozważyć, czy posiadamy niezbędną wiedzę (a w niektórych przypadkach – także uprawnienia) do jej wykonania. Czasem możliwe jest wykonanie części prac samodzielnie, a następnie – skorzystanie z pomocy fachowca przy odbiorze prac. Jednak w praktyce niewielu rzemieślników zgadza się na taki układ, ze względu na słabą motywację finansową, przy jednoczesnym sporym ryzyku, gdy nie dostrzegą błędu popełnionego przez amatora.

Rzeczywisty koszt – narzędzia i warsztat pracy

Sklepy z narzędziami i materiałami instalacyjnymi kuszą nas przebogatą ofertą, skierowaną zarówno do amatorów, jak i profesjonalistów. Ceny wydają się stosunkowo niskie i w zasięgu naszych możliwości. Jednak „nie wszystko złoto, co się świeci” – narzędzia bywają bardzo różnej jakości. Nie bez powodu profesjonalna wiertarka czy piła kosztuje klika razy więcej niż model podstawowy. Czasem związane jest to z jej trwałością, często jednak – z precyzją wykonania i rzeczywistą wartością techniczną. Osobiście nieraz przekonałem się, że „chytry dwa razy traci”. Podstawowe, tanie modele narzędzi tylko pozornie nadawały się do pracy. Uzyskanie równych krawędzi przy cięciu takimi urządzeniami okazywało się w praktyce niemożliwe, co było bardzo frustrujące, a nieraz oznaczało konieczność sporej dodatkowej pracy wykończeniowej, nie mówiąc o zmarnowanym materiale. Co więcej, posługiwanie się tanimi narzędziami nieraz wiąże się z większym ryzykiem wypadku. Na przykład, kiepskiej jakości dłuto, nie dające się dobrze naostrzyć, będzie wymagało przy pracy dużego nacisku, który może spowodować jego ześlizgnięcie się z obrabianego materiału i uszkodzenie naszego ciała.

Zgromadzenie odpowiedniego asortymentu narzędzi wymaga więc sporych nakładów finansowych. Często też problemem są ich wymiary. Czy na pewno mamy w domu miejsce, aby przechowywać ciężkie i duże urządzenia? Na przykład, dobrej jakości stół warsztatowy zajmuje dużą przestrzeń i waży ponad 100 kilogramów. Stoły składane nadają się do niektórych prostych prac, ale w przypadku bardziej wymagających – okazują się nieprzydatne.

Ostatecznie więc może się okazać, że jednorazowy wydatek na fachowca bardziej się opłaca i jest ogólnie bardziej sensowny niż inwestowanie we własny warsztat, przy większym ryzyku niepowodzenia. Planując więc jakieś większe prace należy się dobrze zastanowić, czy nie lepiej powierzyć je profesjonaliście.

Tak, czy inaczej, zanim podejmiemy decyzję o samodzielnym wykonywaniu prac remontowych, instalacyjnych czy innym rodzaju majsterkowania, powinniśmy realistycznie ocenić zarówno całkowity koszt, czas, jak i własne umiejętności. Moim celem nie jest zniechęcanie do podejmowania tego rodzaju prac, ale raczej zachęta do rozsądnego podejścia do nich. Przecenienie własnych sił i umiejętności może bowiem kosztować nas nie tylko zmarnowany czas i środki, ale w najbardziej drastycznych przypadkach także utratę zdrowia, a nawet życia.

Maciej Górnicki, opoka.org.pl


Logo PZU

Partnerem akcji „Zawsze bezpieczny” jest PZU SA.

« 1 »

reklama

reklama

reklama