Zaczynam dzień z Ewangelią

Czy chrześcijanin może w ogóle chcieć być liderem, przywódcą? Jezus w dzisiejszej Ewangelii pokazuje najpierw, jaki nie powinien być lider, a potem – jakim powinien być: „kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym”

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Jak być liderem?

Lubimy utożsamiać się silnymi liderami, wyraziste osobowości nauczycieli, polityków, różnych ludzi mediów – przyciągają. Sami, jeśli mamy pewne zdolności przywódcze, czy też organizacyjne, chcielibyśmy może zostać liderami w jakiejś grupie, w jakimś środowisku. Zresztą część z tych, którzy takie zdolności przywódcze posiadają, zostają wybierani albo sami zdobywają kierownicze stanowiska w firmach. Podobnie dzieje się w wielu wspólnotach kościelnych, w których posługują liczni przełożeni (proboszczowie, biskupi) i w których działają niejednokrotnie świeccy liderzy różnych grup kościelnych.

Dzisiejsza liturgia słowa przynosi wiele cennego światła w sprawie osoby przełożonego, szczególnie przełożonego we wspólnocie kościelnej. Liderami zdecydowanie chcieli być dwaj bracia Zebedeusze, którzy prosto mostu, nawet bez jakiejś dyskrecji czy powściągliwości, sformułowali swoje oczekiwania: „Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”. Pragnienie to, wyglądające prawie jak żądanie, rozpaliło do czerwoności pozostałych Apostołów: „gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana”. Zdenerwowała ich prawdopodobnie nie tylko zuchwałość prośby, ale i to, że tamci dwaj jawnie pragnęli zgarnąć to, o czym pozostali mniej lub bardziej skrycie marzyli. Relacje wewnątrz wspólnoty apostolskiej – wypisz, wymaluj – przypominają relacje w wielu współczesnych społecznościach: pożądanie władzy, chore ambicje, niezdrowa rywalizacja (czasem nazywana wyścigiem szczurów), wzajemna zazdrość, a nawet zawiść – skąd my to wszystko znamy? Mechanizmy te obecne są w wielu korporacjach, w firmach, na uczelniach, niestety także w niektórych wspólnotach w Kościele.

Co z tym wszystkim zrobić? Jak sobie poradzić? Czy chrześcijanin może w ogóle chcieć być liderem, przywódcą? Szukajmy odpowiedzi w słowie Bożym. Zacznijmy od drugiego czytania, czyli od fragmentu Listu do Hebrajczyków. Na początku pada ważne i bardzo uroczyście sformułowane zdanie: „Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary”. Tak, zdecydowanie mamy Lidera i Przywódcę. Może trochę razi, że te współczesne słowa odnoszę do osoby Jezusa. Ale On jest naprawdę i najpełniej tym, co opisują te nowoczesne terminy: lider i przywódca. Oczywiście Jezus jest zdecydowanie kimś więcej. Przywołane zdanie pokazuje nam, kim jest Ten, kto założył naszą wspólnotę wierzących. Jest On przede wszystkim „wielkim arcykapłanem”, czyli pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem. A dlaczego jest możliwe to Jego pośrednictwo? bo jest „Jezusem”, który jako prawdziwy człowiek żył na tym świecie, a równocześnie jest „Synem Bożym”, który „przeszedł przez niebiosa”, bo jako prawdziwy Bóg przynależy do sfery niebiańskiego, transcendentnej.

Jednak wielkość i Boskość Syna Bożego w żaden sposób nie oddaliła Go od człowieka. Wyjaśnia to następne zdanie: „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu”. Jezus jako Wielki Arcykapłan potrafi współczuć człowiekowi, bo doświadczył ludzkich słabości. Przeszedł przez straszną mękę, odczuwając ból fizyczny, psychiczny i duchowy. Był też w inny sposób poddawany próbom. Doświadczał mianowicie podstępnego kuszenia: wprost przez szatana (na pustyni), pośrednio przez ludzi i to bardzo Mu bliskich, gdy Piotr odciągał Go drogi krzyża (w Cezarei Filipowej), poprzez negatywne emocje, które Nim przed męką wręcz zawładnęły (w Ogrójcu) i przez oprawców, którzy Mu proponowali zejście z krzyża (na Golgocie). Wszystko to przeszedł i w doświadczeniach tych był do nas podobny, oprócz jednego: nie popełnił grzechu.

Wielkiego mamy Przywódcę, ale i bardzo nam bliskiego. Jego życie było służbą, Jego męka i śmierć stały się odkupieniem człowieka. Tak mówi o sobie w dzisiejszej Ewangelii: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu”. Styl naszego Przywódcy, polegający na służbie wspólnocie i oddaniu życia za ludzi mocno odbiega od stylu przywódczego lansowanego przez świat.

Właśnie dlatego, że nasz Lider, Przywódca, Założyciel jest Wielkim Arcykapłanem, Jezusem, Synem Bożym, że przyszedł służyć i dać życie jako okup za wielu, właśnie dlatego – warto i należy w Niego wierzyć. Autor Listu do Hebrajczyków zachęca, a nawet przynagla: „trwajmy mocno w wyznawaniu wiary”. Mocno trwać w wyznawaniu wiary to podstawowy i kluczowy sposób budowania, utrzymywania i pogłębiania więzi z naszym Liderem. Wyrazistość naszego Przywódcy wzywa nas do tego, by z Nim się utożsamiać i Jego styl życia przyjmować, także wówczas, gdy ktoś z nas staje się w jakimś środowisku liderem czy przywódcą. Jezus w dzisiejszej Ewangelii pokazuje najpierw, jaki nie powinien być lider, a potem – jakim powinien być. W pierwszej kolejności opisuje obecne między ludźmi tendencje: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę”. W słowach tych Jezus świetnie zdiagnozował dążenia wielu liderów do panowania nad innymi. Następnie pokazuje, jakim liderem powinien być Jego uczeń: „nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym”. Odpowiedzialność za wspólnotę, którą podejmuje przełożony (przywódca, lider) jest ostatecznie i jedynie służbą tejże wspólnocie. Mało tego: chrześcijanin ma naśladować Jezusa nie tylko w postawie służby, ale i w gotowości do oddania życia za drugiego, tym większej im wyższą pozycję ma się zająć we wspólnocie. Na to wskazał Jezus dwom Apostołom, którzy mieli ambicje bycia pierwszymi: „nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” Jezus pokazuje, że pierwszeństwo we wspólnocie, którą On zakłada, polega na gotowości na śmierć. Tamci dwaj odpowiedzieli bardzo odważnie: „Możemy”. Inną rzeczą jest tu pytanie, czy oni wtedy naprawdę wiedzieli, co deklarują. Niemniej Jezus odpowiedział im: „kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane”. Ich gotowość do współcierpienia została przyjęta przez Boga. Jakub zginął śmiercią męczeńską ok. 40 roku, o czym piszą Dzieje Apostolskie (por. Dz 12, 2), zaś Jan według tradycji był męczony. Jednak gotowość do oddania życia nie gwarantuje sama w sobie wiecznego wywyższenia. O tym będzie decydować według swojej odwiecznej woli Ojciec Niebieski. Ostateczne wywyższenie nie jest bowiem zasługą, lecz nade wszystko – łaską.

« 1 »

reklama

reklama