Zaczynam dzień z Ewangelią

To nie jest tak, że Jezus był zaprogramowany na mękę i śmierć. To nie jest tak, że Bóg Ojciec chciał śmierci swojego Syna. Jezus bezgranicznie oddał się człowiekowi. Tego chciał Jego Ojciec i tego też pragnął Jezus. Mękę i śmierć zgotowali Jezusowi ludzie. To były ich wolne decyzje.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Sprzeciw wobec banalizacji Jezusa

W dzisiejszej Ewangelii uczniowie referują opinię publiczną na temat Jezusa. Stwierdzają, że ludzie uznają Jezusa: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”. Poglądy te pokazują, że współcześni Jezusowi widzieli w Nim kogoś wielkiego, uznawali Go za proroka, za kogoś, kto zapowiada przyjście Mesjasza, jednak nie widzieli w Nim samego Mesjasza. Inaczej uczniowie. Piotr, w imieniu własnym, ale i prawdopodobnie w imieniu pozostałych apostołów, wyznaje, że Jezus jest Mesjaszem. Słowa Mistrza po tym wyznaniu są znamienne. Surowo nakazuje uczniom, by nikomu nie mówili, kim On jest. Jezus nie chciał, by Jego mesjańska misja została źle zrozumiana, by była traktowana politycznie. To dlatego, zaraz po wyznaniu Piotra – Jezus zapowiada swoją mękę: „I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa”.

Jakie dziś krążą opinie o Jezusie? Gerhard Lohfink przestrzega przed banalizowaniem Jezusa. Pokazuje, na czym te współczesne banalizacje polegają: „Jezus jest banalizowany przede wszystkim wówczas, gdy przedstawia się Go jedynie jako sympatycznego rabina, proroka mocnego słowem, uzdolnionego charyzmatyka czy wręcz pierwszego feministę, radykalnego rewolucjonistę społecznego bądź przyjaznego ludziom pracownika socjalnego”. Lohfink pisze dalej: „za pomocą takich zabiegów pomniejszamy, zniekształcamy, przycinamy, wygładzamy, osłabiamy Jezusa i dopasowujemy Go do naszych skrytych oczekiwań”. A przecież Jezus jest kimś nieporównywanie większym; jest Mesjaszem, który przyszedł zbawić świat.

Przez co Jezus nas zbawił? Przez mękę, przez śmierć – które dziś zapowiada? Precyzyjnie mówiąc, Jezus przyszedł nas zbawić przez całkowite posłuszeństwo Bogu Ojcu oraz przez bezgraniczną miłość do nas. To nie jest tak, że Jezus był zaprogramowany na mękę i śmierć. To nie jest tak, że Bóg Ojciec chciał śmierci swojego Syna. Jezus bezgranicznie oddał się człowiekowi. Tego chciał Jego Ojciec i tego też pragnął Jezus. Mękę i śmierć zgotowali Jezusowi ludzie. To były ich wolne decyzje, nie byli przez Boga Ojca zaprogramowani na zabicie Jezusa. Dlaczego jednak w dzisiejszej Ewangelii zapowiada On swoją mękę i śmierci z całkowitą pewnością? Zresztą czyni to jeszcze dwukrotnie, w jeszcze dwóch innych miejscach. Na to pytanie można odpowiedzieć dwojako, mając na uwadze to, że Jezus jest prawdziwym człowiekiem oraz prawdziwym Bogiem. Jako człowiek Jezus widzi, że wśród przedstawicieli religijnych elit Izraela narasta niechęć wobec Niego. Jezus jest śledzony, niejednokrotnie próbują Jezusa pochwycić na słowie. Punktowani są Jego uczniowie. Wobec Jezusa formułowane są poważne oszczerstwa, na przykład takie, że mocą złego ducha wypędza złe duchy. Pojawiają się próby strącenia Go ze skały, a potem – kamienowania Go. Paradoksalnie: im więcej Jezus czynił dobra, im więcej dokonywał cudów, tym bardziej narastała wrogość wobec Niego. G. Lohfink pisze tak: „Bóg nie chciał tej śmierci. To ludzie ją spowodowali, jednak śmierć ta była niemalże nieunikniona. Albowiem człowiek nie chce tego, czego chce Bóg. Człowiek chce siebie samego. A jeśli ktoś przemawia i działa w imię Boże, i nie chce nic dla siebie, lecz chce tylko tego, czego chce Bóg – zostaje znienawidzony”. Jako prawdziwy Bóg Jezus miał wiedzę do uprzedzającą. Po prostu patrząc w przyszłość, wiedział, co się z Nim stanie. Jednak ta wyprzedzająca wiedza Jezusa nie oznaczała braku wolności ludzi: tego, kto Go wydał, tych, którzy Go pojmali, osądzili ani tych, którzy sprowadzili na Niego męczeńską śmierć.

Powtórzmy: istotą dzieła zbawienia była bezgraniczne posłuszeństwo Ojcu. Wolą Ojca było, by Jezus objawił wielką miłość Boga do ludzi, miłość, która nie cofa się nawet przed męką i śmiercią zgotowaną przez ludzi. Jeśli Jezus w Ogrójcu modlił się: „Ojcze zabierze ode mnie ten kielich”, to znaczy, że bardzo bał się męki. Jeśli w modlitwie tej dopowiedział, że chce pełnić wolę Ojca, to nie oznaczało to, że Jezus wiedział, że Jego Ojciec chce Jego śmierci. On wiedział, że Ojciec chce, by do samego końca okazała się miłość Jezusa względem ludzi.

Co wobec tych wielkich prawd może czynić człowiek? Już wiemy, czego człowiek nie ma czynić: nie ma dopasowywać Jezusa do własnych pragnień i oczekiwać. Tak próbował modyfikować Jezusa Piotr w dzisiejszej Ewangelii. Usłyszał: „zejdź Mi z oczu szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku”. Człowiek może i powinien jedno: naśladować Jezusa. Jezus dziś naucza w Ewangelii: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” Tak jak Jezus nie był masochistą, tak też nie oczekuje tego od nas. Jeśli mówi, byśmy wzięli swój krzyż, to pragnie, byśmy w posłuszeństwie Bogu Ojcu, z wielką miłością do bliźnich, kroczyli przez życie, wypełniając wiernie, wytrwale i do końca nasze życiowe zadania i obowiązki. Jezus pragnie też, byśmy z miłością nieśli krzyże naszych cierpień, przeciwności, prześladowań. Dalej Jezus mówi: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”. Jeśli Jezus przestrzega, że „kto chce zachować swoje życie, straci je”, to nie występuje przeciw naszej trosce o życie i o zdrowie, ale występuje przeciw naszemu egoizmowi, który jest odwrotnością miłości. Egoizm zachłannie chce brać wszystko dla siebie, miłość, której naucza Jezus, jest bezgranicznym oddaniem się bliźniemu, jest ofiarowaniem siebie, nawet do utraty podstawowych dóbr w swoim życiu, dlatego też Jezus naucza: „kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”.

Korony największą wartością obrazu piekarskiego? Uroczystość Matki Bożej Piekarskiej w Archidiecezji Katowickiej

Migawki z dziejów (na podstawie strony internetowej Sanktuarium Piekarskiego):

1. W 1680 roku wybuchła zaraza w Czechach, która zabijała tysiące ludzi. Wierni zwrócili się o pomoc do Piekar. Doszło do niezwykłej peregrynacji: obraz Matki Boskiej Piekarskiej wyruszył w drogę do Pragi i Hradec Kralove. Podczas tej wędrówki w stolicy Czech doszło do licznych uzdrowień. Prażanie gorliwie modlili się przed ikoną Piekarskiej Pani. 10 marca w katedrze św. Wita abp praski Jan Fryderyk Waldstein publicznie nazwał ikonę Maryi z Piekar obrazem „Cudownym i Łaskami Słynącym”.

2. Król Jan III Sobieski, idąc z odsieczą na Wiedeń w 1683 roku, za namową mieszkańców sąsiedniego Bytomia, zmienił zaplanowany szlak i pieszo przybył do piekarskiego kościoła, by pokłonić się Maryi. Jako wotum pozostawił w Sanktuarium Piekarskim złoty kielich i patenę. Zwycięstwo króla Sobieskiego przyczyniło się do popularności Piekar daleko poza granicami Śląska. Na pamiątkę Odsieczy Wiedeńskiej w kościele powszechnym obchodzone jest 12 września wspomnienie imienia Maryi, a w Archidiecezji Katowickiej - uroczystość ku czci Matki Piekarskiej.

3. W latach 1826-1862 miała miejsce działalność ks. proboszcza Jana Alojzego Ficka, niezwykłego duszpasterza Piekar. Zaangażowanie „Apostoła Śląska” można streścić w następujący sposób: budowa nowego kościoła i zainicjowanie budowy kalwarii, wsparcie działalności wydawniczej, akcje trzeźwościowe i działalność patriotyczna, charytatywna.

4. Od 1947 roku w ostatnią niedzielę maja ma miejsce pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców, co stanowi ewenement na skalę światową. W latach 1965-1978 w pielgrzymkach tych uczestniczył ówczesnych biskup Krakowa, kard. Karol Wojtyła. Od 1983 roku Maryja czczona w Piekarach Śląskich nosi imię Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Twórcą tego określenia jest wieloletni Piekarski pielgrzym – św. Jan Paweł II, który podczas spotkania ze Ślązakami na katowickim lotnisku Muchowiec w czerwcu 1983 roku wygłosił słynną Ewangelię pracy.

Myśli na podstawie liturgii słowa:

1. Archanioł Gabriel po pozdrowieniu wypowiada słowa „nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga”. To pierwszy i jedyny zapis w ewangeliach, w których ktoś zwraca się do Maryi, wypowiadając Jej imię. Od tamtego wydarzenia imię Maryi jest wypowiadane przez ludzi ze wszystkich pokoleń od ponad dwóch tysięcy lat. Imię Maryi wspominamy podczas każdej modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Do tego imienia dodajemy różne tytuły: najbardziej znane to te zawarte Litanii Loretańskiej. W Piekarach Śląskich imię Maryi ubogacane jest tytułami, zawartymi w Litanii do Matki Boskiej Piekarskiej. W czasie ostatniej epidemii na nowo wybrzmiał tytuł, którą kiedyś określano Maryję w Piekarach: Lekarka Chorych. Przywołujmy imię Maryi, jak najczęściej.

2. W drugim czytaniu z Listu do Efezjan padają ważne słowa o tym, że Bóg ma plan miłości względem ludzi: „W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym”. W tym planie szczególne miejsce zajmuje Maryja, Matka Syna Bożego. Boża Opatrzność sprawiła też, że w historię Śląska wpisały się dzieje obecności Maryi, czczonej jako Matka Boża Piekarska. Mają zatem Ślązacy swoją Patronkę, do której mogą się zwracać, szczególnie w sprawach społecznych, a także – w czasach epidemii.

3. W pierwszym czytaniu z Księgi Proroka Izajasza zawarte są słowa, które tradycja odnosi do Maryi: „ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty”. Słowa te inspirowały chrześcijan, by sanktuaria i obrazy Matki Bożej zdobić bogatymi elementami. Korony na obrazie Matki Piekarskiej nie miały jednak szczęścia. Pierwszy raz nałożone w 1925 roku, dwukrotnie były kradzione (w 1940 i w 1984), dwukrotnie dokonywano rekoronacji obrazu. Czczenie obrazy koronami to wyraz czci i szacunku wobec Maryi. Jednak słowa z Izajasza odnoszone do Maryi oznaczają przede wszystkim bogactwo łaski Bożej, którym Maryja została wypełniona, zgodnie ze słowami Archanioła: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Może skradzione korony mają mam przypomnieć, jakim bogactwem Maryja cieszy się najbardziej: bogactwem łask w naszych sercach. Maryja nigdy nie została okradziona ze swoich łask. My też z bogactwa łaski nie zostaniemy okradzeni, chyba, że sami je zmarnujemy przez nasze grzechy. Troszczmy się zatem o bogactwo duchowe, rozwijając w nich wiarę, nadzieję i miłość.

« 1 »

reklama

reklama

reklama