Zaczynam dzień z Ewangelią

On jest stale obecny, ale my jesteśmy daleko od Niego. Nieraz nawet podczas modlitwy mamy rozbiegane myśli, zimne serce. Dlatego trzeba przyjąć postawę zwrócenia się do Boga. Skoro mówię do Niego: „Ojcze!”, to znaczy godzę się z tym, że jestem dzieckiem.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Abba, Ojcze…

1. Ta modlitwa jest jak chleb. Bo jest podstawowym pokarmem chrześcijańskiej modlitwy i duchowości. Bo jest prosta jak kromka chleba. Bo mówimy ją codziennie, tak jak na co dzień sięgamy po chleb. Nigdy się nie znudzi, tak jak nigdy nie nudzi się smak chleba. Prosimy w niej Boga Ojca, by dał nam chleba naszego powszedniego. Od chwili, gdy Jezus nauczył uczniów modlitwy „Ojcze nasz”, jej słowa wciąż płyną z ziemi do nieba. Ile miliardów razy już je powtórzono, w ilu językach, w ilu miejscach, epokach? Zmienia się świat, Kościół, ludzie, a ta modlitwa trwa i żyje. Matki uczą jej wciąż swoje dzieci. Rozbrzmiewa w kościołach, cerkwiach, zborach. Jest jak znak rozpoznawczy, pieczęć przynależności do wielkiej wspólnoty uczniów Jezusa. Odmawiajmy ją z namaszczeniem, ze skupieniem, z szacunkiem. Nie próbujmy poprawiać.

2. Nazywamy ją „Modlitwą Pańską”. Jest „streszczeniem całej Ewangelii”, „modlitwą podstawową” „najdoskonalszą z modlitw”. „Znajduje się w centrum Pisma świętego”, „jest modlitwą Kościoła” – przypomina Katechizm. „Jezus nie pozostawia nam jednak jakiejś formuły do mechanicznego powtarzania”. W jej słowach ukryta jest moc Ducha Świętego, który prowadzi nas do Ojca i uczy modlitwy. To nie jest modlitwa niewolników, ale wolnych synów i córek Najwyższego, świadomych swojej godności, wybrania i ukochania przez Boga. Nobles oblige – szlachectwo zobowiązuje. Kto mówi do Boga „Ojcze”, ten decyduje się żyć na poziomie, w zgodzie z mądrością ukrytą w Modlitwie Pańskiej.

3. „Ojcze!” – pierwsze słowo modlitwy Pańskiej jest zwróceniem się do Boga. Warto się zatrzymać na moment, aby to słowo wybrzmiało. Taka pauza pomoże się skupić, stanąć w obecności Boga. On jest oczywiście stale obecny, ale my jesteśmy daleko od Niego. Nieraz nawet podczas modlitwy mamy rozbiegane myśli, zimne serce. Dlatego trzeba przyjąć postawę zwrócenia się do Boga. Skoro mówię do Niego: „Ojcze!”, to znaczy godzę się z tym, że jestem dzieckiem. Przychodzę bezradny, zdany na Jego przebaczenie, miłość i prawdę. Ojcze, Ty wiesz lepiej, Ty mnie rozumiesz. Trzeba uciszyć swoje rozwrzeszczane „ja”, pozwolić, by pierwsze było Boże „Ty”. Pierwsze trzy prośby o tym mówią: „Twoje imię”, „Twoja wola”, „Twoje królestwo”. Nie mówię, „Ojcze mój”, ale „Ojcze nasz”. Modląc się jestem cząstką ludzkiej rodziny. Modlę się także w imieniu tych, którzy nie znają Boga.

4. Dopiero po trzech prośbach odnoszących się do Bożych spraw przychodzi kolej na nasze potrzeby. Nadal nie ma tu formy „ja” czy „moje”. Jest cały czas „my” i „nasze”. Nie proszę o chleb tylko dla siebie, ale dla nas, nie proszę o przebaczenie tylko swoich grzechów, ale naszych grzechów, o pokonanie pokus, których wszyscy doświadczamy. Modlitwa Pańska włącza nas we wspólnotę dzieci Bożych. Uczy solidarności z innymi, którzy tak jak ja są głodni, grzeszni, kuszeni, doświadczeni przez życie. Być jednym z wielu sióstr i braci. Modlić się zawsze z nimi i za nich. To ważne nie tylko podczas modlitwy, ale w życiu po prostu.

« 1 »

reklama

reklama

reklama