Zaczynam dzień z Ewangelią

Trzy czwarte świata nie wierzy w Jezusa albo w ogóle Go nie zna. To nie jest żniwo wielkie, to żniwo ogromne! A robotników coraz mniej, bo żyjemy w czasach ogromnego kryzysu powołań, gdy ziarna Jezusowego „Pójdź za Mną” padają często na beton lub między ciernie.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

„Wysłał ich po dwóch”. Po dwóch, ponieważ zgodnie z Prawem Mojżeszowym tylko świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe (por. J 8,17, Pwt 17,6). Po dwóch, aby pokazać, że Ewangelię głosi się we wspólnocie i że prywatnie nikt nie może mieć na nią monopolu. Po dwóch, ponieważ pierwszym kazaniem, zanim jeszcze misjonarze otworzą usta, powinna być ich jedność. Po dwóch wreszcie, ponieważ Jezus doskonale wiedział, jak trudna i niebezpieczna może być samotność apostoła: „Siedemnaście lat siedzę już tutaj w buszu i nikt jeszcze z mojej diecezji mnie nie odwiedził” – mówił kiedyś wyraźnie rozgoryczony jeden z misjonarzy. 

„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Trzy czwarte świata nie wierzy w Jezusa albo w ogóle Go nie zna. To nie jest żniwo wielkie, to żniwo ogromne! A robotników coraz mniej, bo żyjemy w czasach ogromnego kryzysu powołań, gdy ziarna Jezusowego „Pójdź za Mną” padają często na beton lub między ciernie i nie znajdują odpowiedniej gleby aby zakiełkować. Św. Jan Vianney powiedział kiedyś, że jeśli w jakiejś miejscowości przez kilkadziesiąt lat nie będzie księdza, to ludzie zaczną czcić drzewa albo księżyc. Przesada? Dziś w ojczyźnie św. Jana Vianneya, we Francji, gdzie tak dotkliwie brakuje kapłanów, w tej samej „oświeconej” Francji, która szczyci się tym, że ponad 50 procent jej społeczeństwa ma wyższe wykształcenie, jedna wróżka przypada na 400 osób, a jeden kapłan na 4 tysiące. „Przegrywamy wiele bitew, ponieważ modlimy się mało” – powtarzał papież Jan Paweł I. Obyśmy nie przegrali i tej o powołania – jednej z najważniejszych!

„Nie noście ze sobą trzosa ani torby”. Jezusowi chodziło nie tyle o to, jaki miał być ekwipunek pierwszych misjonarzy, ile jaki miał być ich duch, choć doświadczenie uczy, że to akurat ze sobą się łączy. Wie o tym każdy, kto tylko na chwilę wstąpił do supermarketu po jedną małą rzecz, a wyszedł po godzinie z obładowanym wózkiem. Rzeczy lubią się do nas „przyklejać”, lubią nas absorbować, zabierając nam czas i wolność. Właśnie przed tym Jezus chciał przestrzec swoich uczniów, aby rzeczy nie przysłoniły im nakreślonego przez Niego horyzontu.

Dokładnie przed tym samym przestrzega każdego z nas, przypominając nam, że nasz rodowód jest królewski, nie drobnomieszczański, i że naszym powołaniem jest panować, a nie wiecznie ciułać: dobry samochód, lepszy samochód, jeszcze lepszy samochód; dobry sprzęt, lepszy sprzęt, jeszcze lepszy sprzęt... i tak do końca życia, tracąc po drodze to co najważniejsze. „Nie znam się na tych nowych markach samochodów” – powiedział kiedyś pewien znany w Polsce kaznodzieja. „Jeszcze mniej na komputerach i telefonach, więc przy stole, wśród młodych księży na ogół milczę”. Tyle tylko, że gdy wychodzimy na ambonę, na ogół „milczą” oni.

Milczymy, niestety, i my wszyscy w wielu sytuacjach i w wielu środowiskach, do których zostaliśmy posłani. To są nasze misje, trudniejsze czasem niż te za morzami, gdyż więcej odwagi wymaga dzisiaj głoszenie Ewangelii ochrzczonym aniżeli poganom. Będąc uczniami Jezusa strach nam jednak nie przystoi.

« 1 »

reklama

reklama

reklama