Służba na pierwszej linii frontu

„Sytuacja jest dynamiczna, ale nasi żołnierze są przygotowani do tego, żeby reagować w miarę pojawiających się różnych zagrożeń” – podkreśla mjr Przemysław Lipczyński, rzecznik prasowy 18. Dywizji Zmechanizowanej im. gen. broni Tadeusza Buka w rozmowie z „Echem Katolickim”.

Kryzys na granicy Polski z Białorusią trwa już kolejny miesiąc. Sytuacja zaostrzyła się kiedy migranci zebrali się na przejściu granicznym w Kuźnicy i siłą próbowali przedostać się na teren naszego kraju. W obszarze przygranicznym wciąż obowiązuje stan wyjątkowy.

W dzień i w nocy

Granicy Polski i Białorusi pilnuje 13 tys. żołnierzy, 4,5 tys. strażników granicznych oraz 2 tys. policjantów. Straż graniczną wspierają żołnierze 18. Dywizji Zmechanizowanej, w której skład wchodzą: 1 Warszawska Brygada Pancerna, 19. Lubelska Brygada Zmechanizowana i 21. Brygada Strzelców Podhalańskich.

„Służbę na terenie przygranicznym pełni 1500 żołnierzy dywizji, z czego 1300 jest na pierwszej linii, czyli są zaangażowani w patrolowanie granicy, a 200 ludzi jest w głębi. Stanowią odwód, przeznaczony do interwencji na najbardziej zagrożonych odcinkach. W przypadku prób nielegalnych masowych prób przekroczenia granicy, w ciągu od kilkunastu do kilkudziesięciu minut pojawiają się w danym miejscu, aby pomóc pogranicznikom i żołnierzom” – mówi mjr Przemysław Lipczyński, rzecznik prasowy 18. Dywizji Zmechanizowanej w rozmowie z „Echem Katolickim”.

Próby przekraczania strefy granicznej powtarzają się codziennie i to po kilka razy w ciągu dnia. Przedstawiciele polskiego rządu zapewniają, że Polska jest dobrze przygotowana na obronę granicy, a premier Mateusz Morawiecki oświadczył niedawno, że obecnie rozważane są różne drogi rozwiązania konfliktu z Białorusią. Brane pod uwagę jest również nałożenie sankcji.

Jak przekazuje Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, polscy żołnierze pełnią służbę na granicy od 8 do 12 godzin, następnie mają zaplanowane 24 godziny na odpoczynek. Brygady wymieniają się po 30 dniach.

Zgodnie z informacjami przekazanymi „Echu Katolickiemu” przez rzecznika prasowego 18. DZ, żołnierze nocują w obiektach, które są im udostępnione przez lokalne władze. Są to najczęściej świetlice, remizy strażackie, szkoły czy budynki użyteczności publicznej. Głównym celem jest stworzenie jak najbardziej komfortowych warunków socjalnych i egzystencjalnych. Ruch turystyczny wzdłuż wschodniej granicy Polski został znacznie ograniczony, dlatego też żołnierzom zostały dodatkowo udostępnione lokalne gospodarstwa agroturystyczne, aby tam mogli wypocząć i zregenerować siły.

Terytorialsi na granicy

Do obrony naszego kraju zostali wezwani także żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Z województwa mazowieckiego wyznaczono powołanie w trybie natychmiastowego stawiennictwa do 12 godzin. O potrzebie gotowości terytorialsów kilka dni temu informował płk Marek Pietrzak, rzecznik dowództwa WOT.

Co oznacza taki alert? Jak wyjaśnia Aneta Szczepaniak, rzecznik 5. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej, dla żołnierza oznacza on konieczność przygotowania ekwipunku i poinformowania swoich bliskich oraz pracodawcy, że może zostać wezwany do wsparcia kryzysu na przejściu polsko-białoruskim. Żołnierze odbywają również specjalne szkolenia. Jak zaznacza rzecznik, kilkanaście dni temu w ramach przygotowania do wsparcia innych służb na granicy, żołnierze 53. i 54. batalionu lekkiej piechoty oraz kompanii saperów (łącznie ok. 280 terytorialsów), wzięli udział w 72-godzinnym szkoleniu, którego scenariusz i wyznaczone poszczególnym pododdziałom zadania nawiązywały do sytuacji na granicy.

„Podczas szkolenia żołnierze ćwiczyli prowadzenie patroli, pieszych, kołowych, rzecznych oraz z powietrza, ochronę infrastruktury krytycznej oraz wykrywanie i odpieranie grup dywersyjnych” – wylicza Szczepanik.

Patrole z lądu, wody i powietrza

To, co dzieje się po białoruskiej stronie granicy, budzi duży niepokój. Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan opisuje to tak: „białoruscy żołnierze spychają migrantów na płot. Słychać krzyki kobiety, ktoś używa gazu, krzyczą na siebie polscy i białoruscy żołnierze. Słychać wiele (!) przekleństw”. Straż graniczna prowadzi obserwacje z powietrza, lądu i wody.

„Wykorzystujemy najnowocześniejsze urządzenia, jakim dysponuje dywizja” – podkreśla w rozmowie z „Echem Katolickim” mjr Lipczyński.

Do dyspozycji żołnierzy są śmigłowce, prowadzone są patrole wodne na łodziach na rzece Bug. Wojsko uczestniczy także w patrolach prowadzonych w głębi strefy nadgranicznej przez policjantów, strażników granicznych i żandarmów.

Mimo tych zabezpieczeń żołnierze odnotowali kilka prób przepłynięcia rzeki Bug i przekroczenia w ten sposób granicy.
Przypomnijmy, że w połowie października straż graniczna donosiła, że w okolicy Janowa Podlaskiego dwóch mężczyzn próbowało przekroczyć Bug. Jednemu z nich udało się przekroczyć w ten sposób granicę, przechwyciły go jednak polskie służby. Drugi był poszukiwany. Niestety utonął. Syryjczycy nie rezygnują jednak z prób przepłynięcia wpław rzeki.

Na kajakach przez granicę

Kilka dni temu, na polsko-białoruskiej granicy w okolicy Sławatycz, doszło do kolejnej próby przekroczenia granicy na Bugu. Funkcjonariusze i żołnierze pełniący służbę w ochronie granicy państwowej, zauważyli 3 osoby, które znajdowały się w łodzi po białoruskiej stronie granicy. Na brzegu rzeki widziano kilkanaście innych osób w ubraniach cywilnych. Próba przepłynięcia granicy została udaremniona.

Niestety na granicy polsko-białoruskiej coraz częściej dochodzi do różnych prowokacyjnych zdarzeń. „Szczelność naszej granicy jest cały czas inwigilowana przez stronę przeciwną w celu znalezienia tzw. białych plam, czyli miejsc, w których mogłoby być mniej funkcjonariuszy i żołnierzy, a zarazem dogodnego punktu do przejścia dla migrantów. Jesteśmy, oczywiście, przygotowani również na takie scenariusze i robimy wszystko, aby nasze postępowanie nie było przewidywalne. Staramy się regularnie zmieniać trasy i rozmieszczenia posterunków i patroli, aby stronie białoruskiej było trudno rozpracować nasze działanie” – wyjaśnia mjr Lipczyński.

Białoruskie prowokacje

Sytuacja wciąż pozostaje dynamiczna, bowiem służby białoruskie nie rezygnują z prób wywierania presji na polskich żołnierzy. „W nocy z urządzeń za pomocą głośników odtwarzany jest płacz dzieci albo krzyki kobiet. To jest element walki psychologicznej, który miałby powodować m.in. zmniejszenie morale naszych żołnierzy. Zdajemy sobie z tego sprawę, a nasi żołnierze są profesjonalistami przygotowanymi na takie oddziaływanie” – podkreśla mjr Przemysław Lipczyński, rzecznik prasowy 18. Dywizji Zmechanizowanej.

Family News Service

« 1 »

reklama

reklama

reklama