Polityka czy troska o zbawienie? Dlaczego biskupi USA dyskutują o Eucharystii?

„Ci, którzy sugerują, że chodzi tu o «politykę» są albo niedoinformowani, albo celowo wprowadzają Kościół i łatwowierną część mediów w błąd” – pisze George Weigel, odnosząc się do prac amerykańskiego episkopatu nad dokumentem na temat Eucharystii. Dlaczego tamtejszy Kościół go potrzebuje?

Na łamach portalu „The First Things” zamieścił on komentarz do decyzji biskupów katolickich Stanów Zjednoczonych, którzy postanowili zdecydowaną większością głosów (75 proc. episkopatu) przygotować dokument na ten temat. Wypowiedź swoją opatrzył tytułem: „Kolegialność i integralność eucharystyczna”.

Oto tekst komentarza w tłumaczeniu na język polski:

Koncepcja kolegialności biskupów jest ostro kontestowana od czasu, gdy Sobór Watykański II debatował nad nią w latach 1962, 1963 i 1964. Dyskusja ta była na tyle kontrowersyjna, że konieczna była osobista interwencja papieża Pawła VI, aby koncepcja kolegialności biskupów została włączona do „Konstytucji dogmatycznej o Kościele” w taki sposób, aby zachowano prymat papieża i jego powszechną władzę. Debata na temat kolegialności trwa do dziś. Obecnie jednak skupia się ona bardziej na tym, jaki rodzaj kolegialności istnieje w obrębie krajowych konferencji biskupów. Czy jest to „kolegialność afektywna”, polegająca na wzajemnym wsparciu i promocji? Czy też kolegialność biskupów w konferencjach biskupich jest „efektywna”, tak że konferencja ma rzeczywistą władzę nauczycielską i ustawodawczą?

Niezależnie od tego, czy kolegialność jest „afektywna”, „efektywna” czy też jest jakimś połączeniem tych dwóch cech, powinno być jasne, czym nie jest prawdziwie zachowanie kolegialne.

Nie jest to próbowanie przez poszczególnych biskupów obejścia swojej krajowej konferencji, apelowanie o interwencje rzymskie, które uprzedzałyby debaty, w które chcieliby się zaangażować ich bracia biskupi. Nie są to biskupi próbujący przekonać przewodniczącego konferencji do zmiany porządku obrad tak, by odpowiadał gustom zdecydowanej mniejszości – i wprowadzający w błąd swoich braci biskupów co do tego, o co im chodzi, gdy zabiegają o poparcie dla takiego posunięcia. Nie jest nią też próba zablokowania spotkania konferencji, aby nie można było podjąć żadnych działań w sprawie punktu porządku obrad, który zdecydowana większość biskupów chciałaby rozważyć i podjąć działania.

Jeśli którykolwiek z tych trzech manewrów kwalifikuje się jako kolegialny, wtedy „kolegialność” nie ma więcej znaczenia niż twierdzenie, że moi biedni Baltimore Orioles [drużyna baseballa – przyp. KAI] mają świetną rozgrywkę.

Od wielu lat – a mówiąc „od wielu lat”, mam na myśli długi czas przed tym, jak idea „prezydenta Bidena” pojawiła się w strumieniu narodowej świadomości – biskupi Stanów Zjednoczonych są zaniepokojeni, że nasz Kościół staje się mniej eucharystyczny niż ten, do którego wzywał nas Sobór Watykański II, gdy nauczał, że Eucharystia jest „źródłem i szczytem” życia Kościoła. Papież Jan Paweł II potwierdził to soborowe wezwanie, kiedy w swojej ostatniej encyklice nauczał, że „Kościół żyje dzięki Eucharystii”, która „zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła”. Jednak wszędzie wokół nas widzimy zmniejszającą się frekwencję na niedzielnej Mszy Świętej: smutek ten poprzedził pandemię, ale został przez nią jeszcze bardziej pogłębiony. Co więcej, badania sugerują, że zbyt wielu katolików myśli o niedzielnej Mszy Świętej jako o okazji głównie do spotkania towarzyskiego, a nie jako o spotkaniu z żywym Bogiem, w którym Chrystus zostaje ofiarowany Ojcu i oddany swojemu ludowi w Komunii Świętej – komunii w ciele i krwi oraz poprzez ciało i krew, duszę i boskość Chrystusa, przyjmowanego pod postaciami chleba i wina.

Jeśli Kościół żyje dzięki Eucharystii, a mimo to jego wierni nie uczestniczą w niej tak często, jak powinni, albo nie rozumieją, co celebrują i otrzymują, kiedy to czynią, wówczas Kościół cierpi na poważny niedostatek eucharystyczny. Ci, którzy zostali wyświęceni na przywódców w Kościele są zobowiązani, aby coś z tym uczynić.

Dlatego też biskupi Stanów Zjednoczonych od pewnego czasu są zdecydowani podjąć kompleksowy program edukacji eucharystycznej w Kościele. Dla zdecydowanej większości biskupów, determinacja ta została wzmocniona przez fakt, że nasz niedostatek eucharystyczny jest potęgowany przez eucharystyczną niekonsekwencję funkcjonariuszy publicznych, którzy odrzucając autorytatywne nauczanie katolickie, oparte zarówno na Objawieniu jak i na rozumie, mimo to przystępują do Komunii świętej tak, jakby byli w pełnej komunii z Kościołem. Długotrwałe zaniechanie episkopatu w kwestii tej niekonsekwencji pogłębia deficyt eucharystyczny w katolicyzmie amerykańskim, sugerując, że Kościół naprawdę nie ma na myśli tego, czego naucza o świętej naturze Eucharystii.

Ci, którzy sugerują, że chodzi tu o „politykę” są albo niedoinformowani, albo celowo wprowadzają Kościół i łatwowierną część mediów w błąd. Troska o eucharystyczną integralność Kościoła chociaż obejmuje, to sięga jednak znacznie głębiej niż troska o eucharystyczną niekonsekwencję katolickich funkcjonariuszy publicznych, którzy zachowują się tak, jakby ustalone przekonania Kościoła w kwestiach dotyczących życia i zdolności do przyjmowania Komunii Świętej nie istniały. Dlatego właśnie biskupi Stanów Zjednoczonych pracują nad opracowaniem dokumentu nauczającego, który wyjaśni całemu Kościołowi, dlaczego jesteśmy wspólnotą eucharystyczną, czym naprawdę jest Eucharystia, co oznacza przyjmowanie Eucharystii i dlaczego każdy w Kościele powinien przed przyjęciem Chrystusa w tym sakramencie dokonać rachunku sumienia.

Koła kolegialności mogą kręcić się powoli. W tym przypadku jednak kręcą się naprawdę, i to dla dobra Ewangelii.

st (KAI) / Waszyngton


« 1 »

reklama

reklama

reklama