Papież do jezuitów: czuję pokój, choć zasmuca mnie plotkarstwo wśród duchownych

Papież mówił, iż to, co nie tyle odbiera mu pokój, ale go boli i zasmuca, to plotkarstwo, które szczególnie w środowisku kapłańskim i zakonnym stawia go przed pytaniem: jak to jest możliwe?

Obecny pontyfikat to czas zasadniczo spokojny. Od chwili, kiedy w czasie konklawe zdałem sobie sprawę, co się dzieje - bo wybór mojej osoby na Następcę św. Piotra był i dla mnie niespodzianką – poczułem wielki pokój. I trwa on do dnia dzisiejszego – powiedział Franciszek w czasie spotkania ze swoimi współbraćmi jezuitami,  w czasie ostatniej wizyty w Chile i Peru. Ich przebieg został spisany przez ks. Antonia Spadaro, redaktora naczelnego jezuickiego czasopisma „Civiltà Cattolica”.

Papież dodał, iż to, co nie tyle odbiera mu pokój, ale go boli i zasmuca, to plotkarstwo, które szczególnie w środowisku kapłańskim i zakonnym stawia go przed pytaniem: jak to jest możliwe? „Ty, który pozostawiłeś wszystko, (...) chcesz skończyć jak rozplotkowany stary kawaler? O mój Boże, co za smutne życie” – podsumował Franciszek.

Zapytany o ewentualny opór i sprzeciw, który napotkał w czasie swojego pontyfikatu, Papież odpowiedział, że wobec pojawiających się trudności unika takich określeń, bo byłoby to zaprzeczeniem rozeznawania. Bywa, że w takich zachowaniach też jest trochę prawdy i temu należy się przyglądnąć. Jeżeli jednak już się pojawiają i są o charakterze doktrynalnym, to ze względu na zachowanie zdrowia psychicznego, ich nie czyta. Jeżeli jest coś rzeczywiście ważnego, to jest o tym informowany. Przyznał, że stara się prowadzić dialog z tymi, którzy stawiają opór, a kiedy staje się to niemożliwe, to modli się za te osoby.

W czasie spotkań z jezuitami Franciszek zwrócił także uwagę na potrzebę rozeznawania. Przyznał, że jesteśmy przywyczajeni do stwierdzeń: „to można, a tamtego już nie”. A Kościół potrzebuje rozeznawania każdej sytuacji.

Papież odniósł się także do spadku powołań i starzenia się wspólnot zakonnych, w tym wypadku jezuitów. Przestrzegł przed zbytnim rozpaczaniem, które prowadzi do smutku, rozczarowania. Powołał się na przykład św. Franciszka Ksawerego, który bardzo pragnął głosić Chrystusa w Chinach, jednak zmarł przed wjazdem do tego kraju. „Nie myślę, że był wtedy zrozpaczony – stwierdził Franciszek. – Wyobrażam sobie, że zwrócił się do Pana mówiąc: «Widocznie nie było to Twoją wolą, a więc niech tak będzie». Wybrał więc drogę, którą zaproponował mu Pan, a w tym wypadku była to śmierć. Patrzcie więc, podobnie jak Franciszek Ksawery, zawsze w przód. Bóg wie najlepiej!” – powiedział Franciszek chilijskim jezuitom.

pp/rv, vatinsid

« 1 »

reklama

reklama

reklama