Nadciąga hiszpańska imitacja chawizmu. Pracodawcy znajdą się na usługach reżimu

Wenezuelski dziennikarz Daniel Lara Farías w swoim artykule dla La Gaceta, pisze: „z przygnębieniem obserwujemy rozwój wydarzeń w Hiszpanii i drogi, którymi Sánchez i horda „Sanchopodemitów” postanowili poprowadzić kraj”.

Współodczuwa on z Hiszpanami jako Wenezuelczyk, który dostrzega, do jak złej sytuacji mogą doprowadzić rządy obecnej koalicji. „Moja udręka jest taka sama, jak udręka wszystkich Wenezuelczyków, którzy, czując nierozerwalną więź z Hiszpanią, z naszym latynoskim dziedzictwem i z naszym własnym stanem Latynosów jesteśmy oszołomieni smrodem chawizmu, który emanuje z działań rządu PSOE-UP (Unidas Podemos) – pisze Farías

Uważa, że sytuacja panująca w Hiszpanii jest powtórzeniem tragedii, jakiej doświadczyła jego własna ojczyzna. Ubolewa, że duża część Hiszpanów tego nie dostrzega, nie widzi, jak niekorzystny obrót tak naprawdę przybierają sprawy w ich kraju.

Zasada jest prosta

Dziennikarz uważa, że praktyka zawsze jest taka sama: „model, projekt, reżim, rewolucja muszą być narzucone siłą”. Legitymizacji władzy udzielonej w trakcie wyborów, w tym przypadku „towarzyszy zawsze seria działań biernej przemocy, które eskalują, aż do osiągnięcia, jeśli to konieczne, przemocy kryminalnej”.

Jednym z narzędzi używanych do osiągnięcia władzy przez „rewolucjonistów” jest stygmatyzacja tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Dezawuuje się przeciwników, a nawet wątpiących. Zarzuca się im zagubienie, nieświadomość lub ignorancję – niezrozumienie rewolucyjnej „prawdy”. Dotyczy to etapu wyborczego, kiedy to pożądany jest jeszcze umiar. Czasem przeciąga się to jeszcze na cały pierwszy rok rządów.

Potem następuje segregacja. Społeczeństwo dzieli się na tych, którzy są rewolucjonistami, a tymi, którzy nimi nie są. Dotyczy to wszystkich obszarów społeczeństwa: związków zawodowych, mediów czy Kościoła. Rewolucjoniści i związkowcy stoją po stronie „dobra”. „Złym” jest natomiast każdy „zdezorientowany”, niepewny czy niechętny, który później nazwany zostaje „zdrajcą swojej klasy”. Ale i to łagodne określenie. Z czasem zostanie on „wrogiem klasy robotniczej”. Różnie ocenia się też tych, którzy zarabiają, którzy się bogacą – jeden to biznesmen trzymający się reżimu i pracujący dla niego więc „oddany ojczyźnie”. Ten, któremu nie po drodze z rządzącymi, zyskuje miano lichwiarza, wyzyskiwacza i wroga ludu. Taki przedsiębiorca nieakceptowany przez rewolucjonistów może stać się albo biernym przeciwnikiem, albo bronić związki zawodowe przed atakami reżimu na swobody gospodarcze.

„To ważne, bo w obliczu rewolucji pierwsi podskakują ci, którzy mają najwięcej do stracenia, czyli biznesmeni. A pierwszą linią ataku jest sektor komercyjny, który zostanie oskarżony o inflację, wysokie koszty życia i deprecjację waluty” – pisze Farías. 

Chawizm szybko rujnuje gospodarkę. Szuka jednak wytłumaczenia i usprawiedliwienia. Jego alibi i wymówki są proste: „to nie niewłaściwe działania makroekonomiczne powodują wzrost cen”. Winą za taki stan rzeczy obarcza się spekulantów i „pasożytniczą burżuazję”. To biznesmeni są lichwiarzami i wrogami ludu. 

Jednak ataki na związki zawodowe, czy pracodawców powodują jedynie to, że zaatakowani okopują się, wzmacniają swoje kierownictwo i zaczynają coraz śmielej zabierać głos przeciwko nadużyciom. Na dodatek, słabnie wszystko, co mogłoby świadczyć na korzyść reżimu i przekonać kogokolwiek do przejścia na jego stronę. Ci, którzy stoją po stronie rewolucji, ale wciąż są w mniejszości w tych organizacjach, wezwani do udziału w wewnętrznych procesach wyboru dyrektorów, pojawiają się i zabierają głos, popisując się wzniosłym językiem i otwartą wojowniczością. Zostają jednak pokonani i zweryfikowani – twierdzi dziennikarz. Według jego doświadczeń „zostaną rozpoznani jako „przedsiębiorcy rewolucji”, którzy próbowali wszystkiego, aby „przekonać” „niewłaściwych” do zmiany ścieżki, ale, na nieszczęście, ich rówieśnicy nie są przywiązani do kraju i dlatego zamknęli drzwi przed rewolucjonistami”. Następuje więc podział społeczny. Ci rewolucyjni biznesmeni zmuszeni są założyć oddzielną firmę, bo w tej, w której są mniejszością, ukrywają się wrogowie ludu.

To tylko część artykułu. Z całością zapoznasz się na portalu nowyswiat24.com.pl. 

Nadciąga hiszpańska imitacja chawizmu. Pracodawcy znajdą się na usługach reżimu

źródło: www.nowyswiat24.com.pl
« 1 »

reklama

reklama

reklama