Może czas pandemii sprawi, że będziemy się do siebie więcej uśmiechać

Siostry, które wiosną pracowały w DPS-ach, wspominają wdzięczność podopiecznych, rodzinną atmosferę, wsparcie wspólnoty. Mówią o tym, co pandemia zmieniła w ludziach i zapewniają, że jeśli będzie trzeba, znowu pojadą pomagać.

Dominikanki z klasztorów w Krakowie, Białej Niżnej i z Kielcach, oraz ks. Piotr Dydo-Rożniecki, kapłan z diecezji tarnowskiej, pracowali w bocheńskim DPS-ie na przełomie kwietnia i maja. Siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia z krakowskich Łagiewnik w kwietniu pomagały w DPS-ie w Kaliszu. Były tam, gdzie brakowało rąk do pracy.

„Czułam się jak Szymon z Cyreny. Sam z siebie nie wiedział o co chodzi, i został poproszony: «czy ty byś mógł?» To może nie było po jego myśli, bo szedł do domu, do rodziny, a tu nagle: «czy możesz na razie to zostawić i zrobić coś innego?» Towarzyszyło mi przekonanie: «Tak, zrobię to». W ogóle nie ma zastanawiania się w posłuszeństwie. Tam jest: «Czy byś mogła?». I ty wiesz, że możesz i idziesz” – mówi w rozmowie z Biurem Prasowym Archidiecezji Krakowskiej s. Vianneya, dominikanka.

Siostry przyjechały do Bochni w Wielki Piątek po południu. Osiem z nich zostało skierowanych do pomocy w części psychiatrycznej domu, w której podopieczni zmagali się z koronawirusem, dwie pracowały wśród seniorów, w strefie nieobjętej nadzorem epidemicznym.

S. Tadeusza wspomina moment, gdy zaraz po przyjeździe włożyły na habity fartuchy, następnie maseczki i rękawiczki, i weszły na oddział. Od razu zaczęły się organizować i dzielić na dyżury. Pierwsze dwa dni były ciężkie. „Po pierwszej nocy siostry witały się ze sobą przez okno i padło wtedy pytanie: «Jak tam, przeżyłyście?» Siostry z uśmiechami odpowiadały: «My tak, pacjenci też przeżyli!»” – opowiada s. Vianneya.

Dziś siostry wspominają ogromną wdzięczność tych, którym wtedy pomagały. „Nie chcieli nas w ogóle puścić. Zżyłyśmy się z nimi, po imieniu się każdego znało, modliło się z nimi, opowiadali nam swoje historie życiowe. Jak już było wiadomo, że trzeba będzie powoli wracać, mówili, że możemy tu pracować, nie musimy do siebie wracać” – wspominają.

Jak mówią, pandemia stała się okazją do zadania sobie fundamentalnych pytań.

„Człowiek lubi stawiać się na miejscu Pana Boga, lubi kontrolę i dokładne planowanie. Dla mnie ten czas pandemii wymaga postawienia pytania: «Kto tu jest Bogiem?» Bardzo często wydaje się, że cały świat to czubek mojego nosa i to, co widzę. Warto zadać sobie pytanie, kto kontroluje twoje życie – ty sam, czy oddajesz kontrolę Bogu” – zachęca s. Vianneya.

O domowej atmosferze, której doświadczyły, wdzięczności podopiecznych i wsparciu wspólnoty mówią także siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia z krakowskich Łagiewnik. W kwietniu pomagały one w DPS-ie w Kaliszu. Co ich zdaniem zmieniło się w ludziach w czasie epidemii?

„Pandemia wniosła w ludzkie życie bliskość. Serce człowieka stało się bardziej hojne, zaczęło się otwierać na kogoś obok. Pojawiły się pytania o to, jak się ktoś czuje, czy potrzebuje zrobienia zakupów” – przekonuje s. Zacheusza.

„Mam takie doświadczenie z bardzo młodych lat, gdy szłam kiedyś al. Solidarności w Warszawie i mijałam staruszkę z laseczką. Po prostu się do niej uśmiechałam, tak jakoś spontanicznie, ona chwyciła mnie za rękę i powiedziała: «Siostro, bardzo dziękuję za ten uśmiech, bo od wielu lat nikt się do mnie nie uśmiecha». To było dla mnie dużym przeżyciem. Może ten czas pandemii przyczynił lub przyczyni się do tego, że więcej będziemy się do siebie uśmiechać, i będziemy zauważać drugiego na ulicy” – wspomina.

Dodaje, że jeśli będzie trzeba, siostry znowu pojadą do DPS-ów.

Źródło: diecezja.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama