Kryzys to początek, a nie koniec. Papieskie przesłanie nadziei

Przemówienie Papieża do Kurii Rzymskiej pośród pandemii i ogólnej atmosfery kryzysu ogarniającego społeczeństwo i Kościół pełne jest nadziei. W chrześcijańskim rozumieniu taki czas próby jest nieraz konieczny, aby mogło powstać nowe życie. Ważne, żeby umieć odróżnić kryzys od konfliktu


Coroczne przemówienie kierowane przez Papieża do Kurii rzymskiej ma w tym roku szczególny wydźwięk. Jest to czas, gdy w każdej niemal sferze życia doświadczamy głębokiego kryzysu. Nadchodzące Boże Narodzenie będziemy obchodzić w atmosferze pandemii, kryzysu gospodarczego, społecznego, a także kościelnego. Papież jednak dostrzega w tym trudnym czasie próby szansę na głęboką przemianę i „odzyskanie autentyczności”.

Każdy kryzys jest jak burza, która wyrywa nas z fałszywego poczucia bezpieczeństwa, z duchowego znieczulenia. Wszystko, czym żyjemy na co dzień, w czasie kryzysu okazuje swoją prawdziwą wartość. To, co było tylko pozorem, odrywa się i ulatuje jak słabo przymocowany dach. Burza sprawia, że „opada zasłona stereotypów, którymi przykrywaliśmy nasze «ja», wiecznie zatroskane o własny obraz” – zwracając uwagę na to, że jesteśmy społecznością, że jesteśmy zależni od siebie.

Jest czymś naturalnym, że kryzys wywołuje lęk, obawy, poczucie zagrożenia i niepewności. Nie wiadomo, jakie decyzje podjąć. Kryzys jest jednak konieczny – „jest to nieunikniony etap losów osobistych i losów społecznych”, jest przesiewaniem, które oczyszcza ziarno pszenicy, odrzucając plewy. Biblia uczy nas, że z kolejnych kryzysów zawsze wyłaniało się nowe życie, nowa rzeczywistość, gdy przyjmowano je z wiarą w Boże działanie. Takie kryzysy i czasy próby przeżywał Abraham, Mojżesz, Eliasz, Jan Chrzciciel i św. Paweł. Swego rodzaju kryzys nie oszczędził nawet samego Chrystusa: podczas czterdziestodniowego postu na pustyni doznał on kuszenia, które przezwyciężył dzięki stanowczemu odrzuceniu dialogu z diabłem i odwołaniu się do Słowa Bożego. Kolejny czas próby to Getsemani: samotność, strach, zdrada Judasza i opuszczenie przez apostołów, a w końcu – wielki kryzys krzyża: „solidarność z grzesznikami, aż do poczucia opuszczenia przez Ojca”. W każdej z tych sytuacji to zaufanie do Boga było tym, co pozwalało nie tylko przetrwać kryzys, ale wyjść z niego zwycięsko.

Dlatego też – w obliczu skandali i kryzysu zaufania dotykającego Kościoła – Papież zwraca uwagę, że „refleksja nad kryzysem ostrzega nas, aby nie sądzić Kościoła pochopnie na podstawie kryzysów wywołanych skandalami dnia wczorajszego i dzisiejszego”. Sucha analiza faktów nie prowadzi do odkrycia ich głębszego sensu, do dostrzeżenia Bożego działania wśród ludzkich dróg. Tak jak Eliasz żalił się Bogu, że nie ma już nikogo wiernego Jahwe wśród Izraela, tak i my możemy postrzegać dzisiejszy Kościół jako niewierny i daleki od Boga. A jednak Bóg zapewnia Eliasza, że wśród Izraela znajdzie „siedem tysięcy takich, których kolana nie ugięły się przed Baalem”, podobnie także i dziś wśród skandali i kryzysu „nadal daje wzrost ziaren swojego królestwa pośród nas”. Bóg „nie opuścił swego ludu, z tą tylko różnicą, że problemy natychmiast trafiają do gazet — tak jest każdego dnia — podczas gdy znaki nadziei odnotowuje się dopiero po długim czasie, i to nie zawsze.”

Bardzo istotne jest, aby nie mylić kryzysu z konfliktem. „Kryzys ma zazwyczaj rezultat pozytywny, podczas gdy konflikt zawsze tworzy spór, rywalizację, antagonizmy na pozór bez rozwiązania, między osobami podzielonymi na przyjaciół, których należy miłować, i wrogów, których trzeba zwalczać”. Wielkim niebezpieczeństwem jest myślenie w kategoriach zamkniętych, elitarnych grup, które jakoby jako jedyne poprawnie rozumiały dobro Kościoła, odcinając się od innych i oskarżając je o zdradę. „Kościół, odczytywany w kategoriach konfliktu — prawicy i lewicy, postępowców i tradycjonalistów — rozdrabnia, polaryzuje, wypacza i zdradza swoją prawdziwą naturę: jest on Ciałem wiecznie znajdującym się w kryzysie właśnie dlatego, że żyje, ale nigdy nie może stać się ciałem pozostającym w konflikcie, ze zwycięzcami i przegranymi.”

Papież zwraca też uwagę, że kryzys oznacza konieczność dostosowania do wymogów czasu, a jednocześnie zachowania tego, co jest istotą. Myśląc o naprawie, czy też reformie nie możemy wyobrażać sobie jej jako „łatania szaty” Kościoła, „ponieważ Kościół jest nie tylko „szatą” Chrystusa, ale jest Jego Ciałem, które obejmuje całą historię. Nie jesteśmy powołani do zmieniania czy reformy Ciała Chrystusa — «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki»”. Zawsze musimy zachować postawę uczonego w Piśmie, który „podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. Skarbem jest Tradycja, która, jak przypomniał Benedykt XVI, jest «żywą rzeką, łączącą nas ze źródłem — żywa rzeka, w której źródło jest zawsze obecne.»” Nie możemy zaniedbać prawdy i łaski, którą już posiadamy, która została dana Kościołowi jako trwałe dziedzictwo. Jednocześnie nie możemy jednak zatrzymać się w drodze, przestać dążyć do lepszego i pełniejszego rozumienia danej nam prawdy. Nie możemy też sprowadzać dyskusji wewnątrzkościelnych do czysto demokratycznych procedur. Poprawnie rozumiana synodalność to nie „zgromadzenie demokratyczne, składające się z większości i mniejszości”. Bez przyjęcia łaski, bez otwarcia się na działanie Ducha Świętego autentyczna synodalność nie jest możliwa.

W obecnym czasie próby Papież podkreśla, że Ewangelia to przesłanie nadziei pomimo wszelkich ludzkich słabości. Dobrze zrozumiał to św. Paweł, który mówił „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”. Papież zachęca więc, aby wszyscy chrześcijanie zachowali wielki spokój i pogodę ducha, mając świadomość, że jesteśmy „nieużytecznymi sługami, którym Pan okazał miłosierdzie” i przestając „żyć w konflikcie”, stając się zamiast tego „pielgrzymami otwartymi na kryzys”. Trud, próba i kryzys to nieodłączne składniki pielgrzymki. „Kryzys jako poruszenie, stanowi część pielgrzymowania. Konflikt natomiast jest fałszywą drogą, jest błąkaniem się bez przyczyny i bez celu, jest trwaniem w labiryncie, jest jedynie marnowaniem energii i okazją do złego.”

Na końcu przesłania Franciszek prosi wszystkich, którzy „wraz z nim służą Ewangelii”, aby z pasją głosili Dobrą Nowinę zwłaszcza ubogim, aby dostrzegli ich potrzeby. Choć nie widzimy oblicza Boga bezpośrednio, możemy je zobaczyć właśnie w naszych potrzebujących braciach. To oni – ubodzy – znajdują się w centrum Ewangelii.

Pełny tekst przemówienia

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama