Korzenie Komunistycznej Partii Chin oplatają całe społeczeństwo

Obchodzona 1 lipca 100. rocznica powstania Komunistycznej Partii Chin (KPCh) stała się okazją do wielu różnych opracowań w światowych mediach. Na szczególną uwagę może zasługiwać artykul Yi Zheng Liana – redaktora naczelnego „The Hong Kong Economic Journal” w latach 2000-16.

Przestrzega on przed lekceważeniem tej organizacji, która – opierając się nawet na starożytnych taktykach władców chińskich – stała się dziś potężnym „figowcem” (banyan tree), oplatającym swymi korzeniami całe społeczeństwo. Autor wykłada ekonomię w Japonii i pisuje m.in. dla „New York Times”.

Swe przemyślenia na temat 100-lecia KPCh chiński ekonomista ujął w kilku kategoriach. Najpierw chodzi o priorytetową dla partii kontrolę społeczeństwa. Według autora opiera się ona na wzorcach z dynastii Qin (221-206 przed Chr.), tzw. „baojia” (dosł. obrońcy rodzin – administracyjny system kontrolowania społeczeństwa, oparty m.in. na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności i donosicielstwie). System ten przejęła później dynastia Song (960-1279), a do perfekcji doprowadzono go w czasach dynastii Qing (Cz'ing; 1644-1912). Jego podstawą jest w dużej mierze donosicielstwo („ludzie donoszą na ludzi”). KPCh dodała do tego systemu tylko najnowsze technologie cyfrowe, dzięki którym można kontrolować i skutecznie rządzić 1,4-miliardowym społeczeństwem.

Drugi czynnik, również zaczerpnięty od klas rządzących przed wiekami, to wnikliwe analizowanie przez partię przyczyn i znaczenia różnych wydarzeń. Zdaniem Liana, tym właśnie można wytłumaczyć stanowisko komunistów wobec studentów demonstrujących na stołecznym Placu Niebiańskiego Pokoju w 1989 i decyzję władz o użyciu siły w stosunku do manifestantów. Partia, badając historię swego kraju, doszła do przekonania, że „nigdy nie zdarzyło się tak, aby bunt naukowców czy intelektualistów zakończył się jakimkolwiek sukcesem”. Ówczesny I sekretarz KPCh Deng Xiaoping (1904-97) liczył się wprawdzie z różnymi głosami przerażenia czy potępienia na Zachodzie oraz bojkotem i sankcjami gospodarczymi. Ale – jak wiadomo – szybko się one skończyły, gdyż Chiny stały się „światową fabryką”, która przynosi firmom zachodnim ogromne zyski. Niedługo po masakrze na Tien An Men 4 czerwca 1989 te same Chiny „nagrodzono” przyjęciem do Światowej Organizacji Handlu. Również obecnie, mimo narastającej wrogości z Pekinem, żadne państwo, łącznie z USA za prezydentury Joe Bidena, nie zdecyduje się na jakiekolwiek „kary” finansowe wobec Chin, gdyż godziłoby to w ich interesy w tym kraju.

Na trzecim miejscu autor wymienił współczesne zastosowanie strategii politycznych, zwłaszcza z czasów dynastii Ming (1368-1644) i późniejszej Qing, do tłumienia wszystkich objawów buntów społecznych. Szczególnym powodzeniem cieszy się tu strategia „kija i marchewki”. I np. młodzi Chińczycy – na co zwraca uwagę ostatnio wielu innych autorów – nawet z entuzjazmem wstępują w szeregi KPCh, bo wiąże się to ze swoistą nobilitacją i z różnymi korzyściami społecznymi. Dlatego też licząca obecnie ok. 90 mln członków partia chińska w niczym nie przypomina „partii rewolucyjnych weteranów i staruszków w stylu KPZR (z końca XX w.)” – pisze ekonomista z Hongkongu. Przypomniał, że o tym, co oznacza sprzeciw wobec wytycznych KPCh, przekonali się ostatnio m.in. mieszkańcy Hongkongu i muzułmańscy Ujgurzy.

Jako czwarty element swych rozważań autor przytoczył starożytne chińskie powiedzenie „uznanie jelenia za konia”, oznaczające głoszenie przez władze bez skrupułów kłamstw. Zwykły obywatel musi je po prostu przyjąć jako narzucone „z góry” i jako takie nie podlegające dyskusji. KPCh często tak czyniła i nadal to robi. Ostatnio np. prezydent Xi Jinping głosi, że „Chiny szukają zrozumienia na świecie, gdyż są partnerem zasługującym na zaufanie, szacunek a nawet … sympatię”.

Podsumowując swój artykuł Lian zauważył, że nie narzekająca na brak młodych kadr partia stała się obecnie jakby figowcem, który znany jest z tego, że ma wiele korzeni. I de facto oplotły już one całe społeczeństwo chińskie. Zdaniem autora dzieje Chin i świata uczą, że taki stan nie będzie trwał wiecznie, choć może potrwać dłużej niż mogłoby się to wydawać różnym badaczom na Zachodzie. Z drugiej strony chiński ekonomista zauważył, iż największy rozwój Chin pod rządami KPCh z punktu widzenia rzeczywistego wzrostu PKB, ludzi w wieku wytwórczym i inwestycji z zagranicy, zbiegł się być może z Igrzyskami Olimpijskimi w 2008 w Pekinie i należy już do przeszłości.

„Biorąc pod uwagę odniesienia do historii Chin (np. dynastia Ming) istnienie i działalność KPCh na pewno nas przeżyją i mogą potrwać jeszcze nawet następnych 100 lat… Data 1 lipca [2021] ma dla Chińczyków bardzo głębokie znaczenie. W ciągu tych stu lat wielu z nich straciło życie lub wolność. Z kolei jeśli chodzi o stosunki z Zachodem, to patrząc w przyszłość, państwo rządzone przez KPCh stało się rzeczywistą siłą i wyzwaniem, które (jak wróg) stoi przed drzwiami” – zakończył swój tekst Yi Zheng Lian.

o. jj (KAI Tokio) / Hongkong


« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama