Nie wiem, na ile jest to świadome działanie, na ile natomiast swego rodzaju niekontrolowana reakcja na trudności, które nas spotykają, prawdą jest jednak, że różnego rodzaju trudne rozmowy i załatwianie skomplikowanych spraw, jeśli to tylko możliwe, chętnie przerzucamy na innych. Im dalej można coś takiego od siebie odsunąć, tym lepiej.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o czymś niezwykle trudnym, przed czym wielu ludzi często się broni. Mówienie prawdy, zwłaszcza tej trudnej do przekazania, która łączy się z naszym osobistym, bolesnym doświadczeniem, nigdy nie jest rzeczą łatwą. Jest to jednak nie tylko ważna umiejętność, która może się przydać w codziennych międzyludzkich relacjach, lecz również coś, co w istotny sposób dotyka naszej wiary. Jest przecież wiele sytuacji, kiedy właśnie ze względu na wiarę trzeba kogoś upomnieć. I to nie czekając, aż inni zrobią to za nas. Pan Jezus mówi bardzo prosto: nie biegnij do innych, nie rozgłaszaj tego, co się wydarzyło - wpierw sam porozmawiaj z tym, kto zawinił... Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne. Ale nie inaczej, jak w taki właśnie sposób w konkretnych sytuacjach może się wyrazić nasza wiara i nasza odpowiedzialność za drugiego człowieka.
Zachęcam, by przeczytać dzisiejszą Ewangelię z takiej właśnie perspektywy. Zazwyczaj skupiamy się na „stopniach" upominania, na które wskazuje Pan Jezus. W praktyce okazuje się jednak, że ludzie chętnie i często pomijają pośrednie stopnie i tym sposobem rzeczy trudne, przykre, a niekiedy nawet wstydliwe, stają się od razu sprawą publiczną. A to z miłością bliźniego niewiele ma wspólnego.
ks. Dariusz Madejczyk
opr. mg/mg
Copyright © by Przewodnik Katolicki (36/2005)
Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →
Podziel się tym materiałem z innymi: