Kapelani szpitalni: pozostaje modlitwa o otwarcie umysłów

Jak Kościół mógłby jeszcze namawiać wiernych do przyjmowania szczepionek? Zapytano kapelanów szpitalnych. „Społeczeństwo jest w tej kwestii podzielone, a wierni krytyczni wobec wskazań życia doczesnego, pozostaje modlitwa o otwarcie umysłów” – mówią kapelani szpitalni.

Kapelani szpitalni z terenów słabiej zaszczepionych informują, że na razie pacjentów na oddziałach covidowych nie jest wielu, ale jest też oczekiwanie na wzrost przyjęć z powodu czwartej fali koronawirusa. Kontakt z chorymi nie jest i nigdy nie był utrudniony. Pytani, jak Kościół mógłby jeszcze namawiać wiernych do przyjmowania szczepionek, odpowiadają KAI: „Społeczeństwo jest w tej kwestii podzielone, a wierni krytyczni wobec wskazań życia doczesnego, pozostaje modlitwa o otwarcie umysłów”.

Ministerstwo Zdrowia podało w środę nowe dane o liczbie zakażeń. Świadczą one o gwałtownym wzroście czwartej fali koronawirusa - przybyło aż 1234 nowych chorych. To największy dobowy przyrost zakażeń od czterech miesięcy. - Dzisiaj przekroczyliśmy barierę czwartej fali - poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski.

Z kolei wiceminister Waldemar Kraska poinformował, że chorzy trafiający na oddziały intensywnej terapii to prawie w 100 proc. osoby niezaszczepione. Najgorzej sytuacja wygląda w województwach: podlaskim, podkarpackim oraz lubelskim. W tych regionach zajętych jest już ponad 40 proc. łóżek.

Dzienna ilość szczepień w województwie podlaskim to nieco mniej niż 200, w lubelskim i podkarpackim - ok. 500, podczas gdy w województwie mazowieckim jest to prawie 1500 szczepień dziennie (statystykę zawyża Warszawa, gorzej jest w mniejszych miejscowościach regionu), a w województwie śląskim nieco ponad 1000.

Podkarpacie to region najgorzej zaszczepiony. Preparat przeciwko COVID-19 przyjęło tam w pełni (szczepionka jedno- lub dwudawkowa) ok. 38 proc. uprawnionych do szczepienia, na Lubelszczyźnie - 41,5 proc., na Podlasiu - 45,7 proc. W pełni zaszczepionych jest ok. 51 proc. populacji.

Jak tę sytuację widzą kapelani szpitali z tereny wschodniej Polski?

Zdaniem ks. Marcina Huni, kapelana w Wojewódzkim Szpitalu im. św. Ojca Pio w Przemyślu, sytuacja jest na razie spokojniejsza w porównaniu z poprzednią falą zakażeń, choć jest to też sytuacja dynamiczna i trudno przewidzieć, jak się zmieni. Są osoby, które trafiając na oddział covidowy, wymagają podłączenia pod respirator, ale w opinii kapelana "wygląda to łagodniej niż poprzednia fala, która była dużo bardziej uderzeniowa". Są i osoby młode, i starsze. Średnia wieku jest jednak podobna jak w trakcie poprzedniej fali.

Kapelan podkreśla, że chorzy na oddziale covidowym mają bezpośredni dostęp do posługi duszpasterskiej. - Gdy jest potrzeba i życzenie - jesteśmy u nich na tym oddziale. Kapłan pojawia się tam zresztą co kilka dni, bez względu na to czy ktoś prosił czy nie. Wchodzimy oczywiście po spełnieniu wszystkich zabezpieczeń, ubieramy się w kombinezony ochronne tak jak personel medyczny - mówi.

Chorzy, jeśli tylko są w odpowiednim stanie zdrowia, uczestniczą w sprawowanej wtedy mszy świętej, przystępują do komunii, przyjmują sakrament chorych. - Myślę, że cieszą się, że kapłan jest z nimi. Na pewno jest wielka potrzeba, aby ksiądz przy nich był. Zdecydowana większość to osoby wierzące. Co tu dużo mówić, w tej izolacji liczą na wsparcie duchowe - przyznaje duchowny.

Jak dodaje, w czasie wizyty u chorych nie dopytuje czy są zaszczepieni czy też nie. - Trudno mi powiedzieć. Moją rolą jako kapelana jest być wśród tych ludzi. Nie robię żadnych statystyk. Nie mam ani prawa, ani obowiązku wypytywać o to pacjentów. Nie rozmawiamy na ten temat - mówi ks. Hunia.

- Na razie pacjentów trafiających z zakażeniem jest niewielu, kilku, ale jest też oczekiwanie na wzrost zakażeń - mówi z kolei ks. Michał Kozak posługujący w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Sanoku.

Ks. Wojciech Demianiuk, kapelan w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku informuje, że obecnie na oddziale covidowym jest mniej pacjentów niż wiosną, w trakcie trzeciej fali, "ale tam też moja posługa trafia, z tym, że zgodnie z zaleceniami jest to posługa celowana, czyli ukierunkowana na konkretnego pacjenta, do którego idę".

Jak dodaje, na oddział covidowy trafiają pacjenci w różnym wieku. - Jest to bardzo szerokie spektrum. Są ludzie bardzo młodzi, są osoby starsze. Obecnie jest to około dziesięciu osób - mówi ks. Demianiuk.

Również i on nie pyta pacjentów o to, czy i dlaczego wcześniej się nie zaszczepili i jakie mają poglądy na temat szczepionek przeciw COVID-19. - Traktuję pacjenta jako osobę, która potrzebuje kontaktu z Panem Bogiem, rozmowy z duszpasterzem, a już nie wnikam w kwestie szczepień. Tym niech się zajmują medycy - podkreśla. Natomiast kontakt pacjentów z duszpasterzem nie jest i nigdy nie był utrudniony.

Ks. dr Łukasz Pyda posługuje w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Lublinie. Powołuje się na słowa prof. dr hab. Krzysztofa Tomasiewicza, kierującego tamtejszą Kliniką Chorób Zakaźnych, który poinformował niedawno, że liczba nowych zachorowań na koronawirusa jest już bardzo duża. - Na intensywnej terapii, na której też mamy takie przypadki, są to coraz młodsi ludzie. Są też zachorowania wśród zaszczepionych, ale zdecydowana większość to niezaszczepieni, którzy przechodzą chorobę bardzo ciężko. Niestety z tych pacjentów, którzy już trafią na OIOM, mało który przeżywa zaintubowanie - mówi ks. Pyda. I podkreśla: "Do wszystkich, którzy tylko tego chcą - na wezwanie rodziny, personelu czy samego pacjenta, jeżeli jest w stanie prosić o posługę - jak najbardziej się udajemy".

Również on przyznaje, że duszpasterze, po spełnieniu określonych norm sanitarnych, są bez problemu wpuszczani do pacjentów przebywających na oddziale covidowym. - Od początku pandemii na tutejszym oddziale przy ul. Staszica 1 czy w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, gdzie także posługuję, zawsze - jeśli tylko pacjent czy rodzina tego potrzebowali - tam idziemy. Oczywiście może być tak, że w jakimś napiętym czasie, ze względów bezpieczeństwa, nie odwiedzamy tam pacjentów codziennie, ale w każdym przypadku, 24 godziny na dobę, jeśli ktoś chce i to zgłosi, możemy przyjść.

Zastrzega przy tym, że w rozmowie z osobami niezaszczepionymi, które trafiają na oddział covidowy, duszpasterze nie prezentują w żadnym wypadku postawy triumfalistycznej. - Trudno, żebyśmy my, kapelani, wchodzili im na wyrzut sumienia i mówili: "No i co? Niezaszczepiony? Aha, no to ma pan...". Domyślam się, że jeśli ktoś już dochodzi do tego cierpienia i wie, że mógł go uniknąć dzięki zaszczepieniu, to pewnie wnioski są jasne jak 2+2=4. Ale czasu cofnąć nie można - tłumaczy ks. dr Pyda.

Jak mówi, inną postawę prezentują być może osoby, które przeszły COVID-19 z lekkim przemęczeniem, jedynie w izolacji domowej, i podtrzymują swoje niechętne zdanie o szczepieniu. - Ale jeśli ktoś już trafia do szpitala i potrzebuje wsparcia medycznego, to na pewno nie jest to przyjemne - dodaje kapelan.

Czy i jak Kościół, oprócz wielu apeli już ogłoszonych, może jeszcze przekonać osoby niezaszczepione, aby jednak przyjęły szczepionkę?

Ks. Marcin Hunia: "To nie jest pytanie do mnie, ale do hierarchów kościelnych. W parafii też mam wiele osób podzielonych. Tłumaczenie, namawianie nic chyba nie da do końca na takiej zasadzie, że jeśli cokolwiek powiemy, to od razu wszyscy się zgodzą. Powiem szczerze - nie wiem. W tej sytuacji jest duży podział, część społeczeństwa jest za, część - przeciw. Na pewno trzeba jasno ludziom tłumaczyć, że w tym momencie jest potrzeba, żeby się ludzie szczepili".

Ks. dr Łukasz Pyda: "Jestem trochę w kropce, bo mam wrażenie, że namawianie przez Kościół przynosi odwrotny skutek od zamierzonego. To są uwarunkowania ostatnich lat, że wierni bardzo często krytycznie podchodzą do jakichkolwiek wskazań odnośnie do życia doczesnego. Postępują wręcz przekornie, jak małe dzieci. I bezczynność, i mówienie są tu traktowane jako coś złego. To jest ślepa uliczka. Pozostaje chyba tylko modlitwa o otwarcie umysłów, bo społeczeństwo jest skłócone, panuje zamieszanie z powodu treści prezentowanych w mediach. To powoduje, że jakimkolwiek stanowiskiem można się komuś narazić, skłonić do nienawiści. Nawet gdy o szczepieniu lub kolejnej fali koronawirusa mówią media katolickie, w komentarzach jest agresja, poniżanie, wyśmiewanie".

Dlaczego wciąż wielu Polaków z nieufnością podchodzi do kwestii szczepień? Ks. Wojciech Demianiuk: "Chyba zawsze tak było. Ja na przykład, odkąd pracuję w szpitalu, co roku szczepię się przeciwko grypie i wiem, że niewiele osób tak robi. Trudno mi kogokolwiek na to namawiać. Naszą misją jest co innego: my mamy jasno wypowiedzieć swoje zdanie, że to nie jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła, z przekazem Ewangelii, natomiast kwestia jakiejś agitacji raczej do nas nie należy. Widzę zresztą, że także lekarze i pielęgniarki mają do tego bardzo różne podejście".

Pacjent zawsze ma prawo do bezpośredniego kontaktu z duchownym swego wyznania, uczestnictwa w obrzędach religijnych organizowanych na terenie szpitala (w tym w kaplicy szpitalnej) czy przyjmowania sakramentów, zaś na personelu szpitala ciąży powinność zagwarantowania pacjentowi możliwości realizacji tego prawa.

Zgodnie z pkt. 6 części szczególnej Kodeksu zawodowego pielęgniarki i położnej Rzeczypospolitej Polskiej pielęgniarka lub położna umożliwia kontakt z duchownym na prośbę pacjenta lub jego rodziny, stwarzając w miarę możliwości odpowiednie ku temu warunki.

Także art. 19 Kodeksu Etyki Lekarskiej potwierdza, że chory w trakcie leczenia ma prawo do korzystania z opieki rodziny lub przyjaciół, a także do kontaktów z duchownym. W związku z tym każdy lekarz zachowujący standardy etyki zawodowej powinien respektować potrzebę chorego do kontaktu z osobą duchowną.

lk / Warszawa/ KAI

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama