Japonia: polski dominikanin o "radioaktywnym dramacie" Fukushimy

Polski dominikanin, o. Paweł Janociński, zwraca uwagę na długoterminowe skutki awarii elektrowni atomowej w Fukushimie. Szczególnie zagrożeniem może okazać się usuwanie skażonej wody wprost do oceanu, a taka perspektywa jawi się w najbliższej przyszłości.

Gdy w 2011 r. fale tsunami przebiły się przez wały chroniące elektrownie atomową w Fukushimie i spowodowały jej awarię już wówczas zaczęto mówić o trudnych do przewidzenia skutkach tej tragedii. Skutki te zaczynają na nowo dotykać m.in. "odbudowywanego” rybołówstwa w tamtejszym rejonie Pacyfiku koło wyspy Honsiu, a kto wie, może i dalej. Jak zauważa o. Paweł Janociński, polski dominikanin od ponad 40 lat będący na misji w Japonii, który często jeździ do Fukushimy, tylko w samym mieście składowane są tony radioaktywnej ziemi, w okolicach góry Shinobuya, de facto w centrum miasta. Choć są one ogrodzone i zabezpieczone to licznik Geigera stale wykazuje wysoki poziom ich napromieniowania.

Ostatnio przedstawiciele Federacji Spółdzielni Rybackich (JP Zengyoren) zwróciły się do rządu z prośbą o zakaz wylewania do oceanu radioaktywnej wody gromadzącej się po katastrofie w elektrowni atomowej. Woda ta była przechowywana do tej pory w dużych zbiornikach, ale już przyszłym roku ma zabraknąć miejsca na jej dalsze magazynowanie.

Przewodniczący Federacji, Hiroshi Kishi oświadczył agencji Reutersa, że absolutnie nie możemy się zgodzić z tymi pomysłami aby wylewać zatrutą wodę do oceanu gdyż będzie to miało katastrofalne skutki dla naszej dalszej działalności i pracy". Przedstawiciel spółdzielni z Fukushima Toshihito Ono, tłumaczy, że „zostanie narażona na szwank nasza reputacja, nad naprawieniem której ciężko pracowaliśmy w ciągu ostatnich kilku lat. Jakiekolwiek wylanie tej zakażonej wody natychmiast spowoduje międzynarodowe restrykcje na japońskie produkty rybne.” W odpowiedzi na ten apel Kiyoshi Ejima, minister ds. gospodarki, handlu i przemysłu, oświadczył, że rząd weźmie pod uwagę opinie rybaków i postara się podjąć jakąś "odpowiedzialną decyzję”.

Jeśli chodzi o Japończyków, to jeszcze do niedawna wielu z nich przyglądało się w sklepach uważnie etykietkom: skąd pochodzą np. kupowane ryby czy warzywa, czy przypadkiem nie z okolic Fukushimy. Jeśli chodzi o inne skutki awarii, to np. w mieście Fukushima są składowane tony radioaktywnej ziemi, w okolicach góry Shinobuya, de facto w centrum miasta. Według o. Pawła Janocińskiego, polskiego dominikanina od ponad 40 lat będącego na misji w Japonii, który często jeździ do Fukushimy, choć są one ogrodzone i zabezpieczone to licznik Geigera stale wykazuje wysoki poziom ich napromieniowania. Jeszcze kilka lat temu starano się usuwać ziemię do innych prefektur, ale obecnie, według relacji mieszkańców, nikt już nie chce się tym zajmować.

Katoliccy biskupi Japonii i inne Kościoły chrześcijańskie wielokrotnie wskazywały na niebezpieczeństwo budowania elektrowni atomowych w tym kraju ze względu na częste trzęsienia ziemi. Biskupi postulowali „skupienie się na alternatywnych sposobach zdobywania energii i odejście od uzależnienia się od atomu.” W środowiskach chrześcijańskich i nie tylko, o „odpowiedzialności chrześcijan wobec energii atomowej" pisze i wygłasza na ten temat konferencje m. in. pastor luterański Shingo Naito. Wydal on ostatnio książkę „Energia atomowa z punktu widzenia chrześcijańskiego?". Pastor Naito przemawiał już wielokrotnie na uczelniach katolickich m.in. Uniwersytecie Sophia w Tokio.


« 1 »

reklama

reklama

reklama