Grunwald 1410 - dlaczego wygraliśmy?

Zwycięstwo pod Grunwaldem w 1410 roku jest jedną z największych wiktorii polskiego oręża. Dlatego stale zadajemy sobie pytanie o przyczyny i okoliczności tego zwycięstwa. Najnowszą próbę opisu tego fenomenu podejmuje Jan Wróbel w ostatnio wydanej przez Wydawnictwo "Znak" książce "Grunwald 1410. Świętością nie wygrasz".

DLACZEGO WYGRALIŚMY?


Wojska przyprowadzone przez zakon miały „twarde jądro” – wyćwiczoną własną ciężką konnicę. Do tego „gości” oraz zaciężnych, nie tylko licznych, ale i chyba wprawionych w boju, bo zakonni eksperci zbyt dobrze się znali na wojnach, aby kapitanowie najemnych wojsk mogli ich łatwo oszwabić. Jak pamiętamy, wojsk zakonnych było natomiast raczej mniej niż polskich, a jeszcze doliczyć trzeba spore wojska litewskie. O wyniku bitwy decyduje wiele czynników, nie tylko jakość i liczebność wojsk, jednak nie wynika z dostępnych źródeł, aby w jakimkolwiek momencie bitwy wydarzyło się cokolwiek zupełnie niespodzianego, co zachwiałoby krzyżackim wojskiem czy wywołałoby na przykład panikę. (Chociaż… Długosz opisał dziwny obłok, w którym ukazał się patron Polski, św. Stanisław, ale posłużył się bezpiecznymi konstrukcjami: „widzieli niektóry…”, „mniemano, że…”. Zatem – efektowny literacki ozdobnik. Trochę szkoda).

W psychologiczno-taktyczno-historycznych rozważaniach snutych na podstawie niepełnych źródeł łatwo o wspaniałe hipotezy. Trudno się je potwierdza, ale i trudno obala! Nie tracąc z oczu tegoż zastrzeżenia, połączmy ze sobą dwa fakty: wojska koalicji krzyżackiej były mniej liczne niż koalicji polskiej, a mimo to właśnie one przez dłuższy czas utrzymywały inicjatywę. Zaatakowane przez wrogie oddziały cofnęły się na początku bitwy, aby niebawem w ładzie odeprzeć napastnika. Wielkiemu mistrzowi plan bitwy poniekąd sam się ułożył – wypchnąć z pola boju liczne, ale słabiej uzbrojone skrzydło (krzyżackie lewe, „nasze” – prawe, z Litwinami i Tatarami). Innymi siłami związać centrum, a następnie wspólnymi siłami centrum i uwolnionego od Litwinów rycerstwa lewego skrzydła zyskać przewagę w centralnym polu bitwy. I, jak napisał Henryk Sienkiewicz, nie w Krzyżakach zresztą, lecz w Trylogii – dorżnąć watahy.

Wielki mistrz zdaje się w tej bitwie postępować tak, jakby spieszył się z osiągnięciem przewagi w centrum. To jest możliwe wyjaśnienie trzech prób „przebicia się”, o których informował autor pruskiej Kontynuacji… – trzy uderzenia nawracającymi chorągwiami w środek królewskich wojsk. Być może von Jungingen kalkulował rozumnie, że doborowymi, ale mniej licznymi siłami musi rozstrzygnąć bitwę szybko, by zneutralizować Litwinów, zdobyć taktyczną przewagę w centrum, rozbić je i – niejako na deser – rozgromić drugie skrzydło. Taki plan tłumaczyłby zostawienie sporej liczby rycerzy w odwodzie – zmęczone centrum skupiłoby na sobie naturalny kontratak polskiego lewego skrzydła, a wtedy krzyżacki odwód zmiótłby Polaków z powierzchni ziemi. W decyzji wielkiego mistrza widać (to znaczy widać, jak chce się zobaczyć, bo każda rekonstrukcja przemyśleń XV-wiecznego bohatera tkana jest z mgły) przecenienie pozytywnych skutków uderzenia na chorągwie litewskie. W istocie bowiem, jak się okazało, znaczna część jego wojsk wypadła z gry wskutek pogoni za Litwą, a Litwini dość szybko wrócili do boju. A przy tym Jungingen po prostu nie docenił odporności rycerstwa polskiego na ataki krzyżackiej, wspaniałej zresztą, jazdy. Przewaga liczebna Polaków i Litwinów (oraz Rusinów i Tatarów) miała spore znaczenie dla przebiegu bitwy. Na nic by się zapewne nie zdała, gdyby nie wykazana wytrwałość i dzielność.

Przyczyna krzyżackiej klęski jawi się zatem jasno. Zbyt wielu rycerzy pomknęło za Litwinami i zbyt wielu czekało u boku wielkiego mistrza na swoje pięć minut. W efekcie polskie główne siły atakowane były zbyt szczupłymi siłami krzyżackimi. Przełomowy moment bitwy to ten, w którym rycerstwo Jagiełły zdominowało centrum, a von Jungingen nie zareagował na zmianę sytuacji w odpowiednim momencie. Jego odwód dotarł na pole bitwy zbyt późno, w rezultacie starł się z Polakami już panującymi na placu boju. Nie przeważył szali, bo szala już była przechylona na polską stronę. 

fragment pochodzi z książki "Grunwald 1410. Świętością nie wygrasz", autor:Jan Wróbel, Wydawnictwo "Znak"

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama