Godzina i sześć minut małej Ember: każde życie ma sens!

Mała Ember żyła tylko godzinę i sześć minut. Ale był to czas, gdy otoczona była wielką miłością rodziców, a szpitalna sala przyozdobiona była jak na przybycie królowej. Wartości życia człowieka nie mierzy się bowiem jego długością, zdrowiem, osiągnięciami, ale wyłącznie miłością!

Joe Baker, założyciel organizacji Save the Storks, rozmawiał w zeszłym miesiącu z Live Action News o zbliżających się narodzinach swojej córki, Ember. Baker i jego żona, Ann, są również rodzicami trzech chłopców i byli bardzo szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że spodziewają się czwartego dziecka. Wkrótce u Ember zdiagnozowano wadę wrodzoną i nie spodziewano się, że będzie żyła długo po urodzeniu. Rodzina ogłosiła publicznie, że Ember urodziła się 4 listopada i żyła godzinę i sześć minut po urodzeniu.

Bakerowie spędzili okres ciąży kochając swoją córkę tak bardzo, jak tylko mogli, wyruszając w „Ember Tour” po całym kraju. Zebrali również dzieła sztuki od ludzi z całego świata, aby uczynić jej salę porodową najpiękniejszą z możliwych. Upewnili się, że wykorzystują każdą chwilę, którą mieli do dzielenia się z Ember - u której zdiagnozowano anencefalię - zarówno w łonie matki, jak i poza nim.

„Kochaliśmy ją naprawdę, a to zmieniło życie całej naszej rodziny” - powiedział Baker w rozmowie z Live Action News. „To po prostu niesamowite widzieć to małe dziecko. Była bardzo spokojna, i to było po prostu cenne, tylko ten mały kawałek czasu. Czuła się po prostu kochana.”

Projekt prac plastycznych, aby upiększyć salę porodową Ember, był bardziej udany niż mogli sobie wyobrazić - i to była niespodzianka również dla personelu szpitala. „Ponieważ byliśmy tam tak długo, widzieliśmy tak wiele zmian pielęgniarek i za każdym razem było to powodem radości, gdy widzieliśmy, na co się zanosi”, powiedział Baker. „Gdy pielęgniarka wchodziła, była pod niesamowitym wrażeniem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała! Każda z nich mówiła coś w tym stylu. Czuliśmy się tak, jakbyśmy byli otoczeni miłością przez tak wielu ludzi. Fajnie było po prostu być w tym pokoju. Nie było zimno, nie czuliśmy się jak w więziennej celi czy szpitalnej sali. Czuliśmy się tak, jakbyśmy byli kochani, nasze dziecko było kochane. Przeczytaliśmy każdą z kartek i rozmieściliśmy je na ścianach. Bardzo się to podobało naszym dzieciom. Naprawdę cieszę się, że to zrobiliśmy.”

Na szczęście, personel szpitala podszedł ze zrozumieniem do sytuacji rodziny, wczuwając się w jej sytuację.
„Tak samo jak my mieli złamane serca. To było po prostu niesamowite,” powiedział Baker. „Wszyscy chcieli pomóc i pozwolili nam łamać wszystkie zasady. Pozwolili nam robić to, co do nas należy i kochać naszą córkę i byli po prostu tacy mili. Po prostu nas wspierali. Sami nawet wykonali dla nas prace plastyczne. Wielu z nich przyjdzie na pogrzeb Ember”. (Nabożeństwo żałobne odbyło się w niedzielę, 7 listopada, w kościele Cross Fellowship Black Forest w Colorado Springs).

Chociaż rodzina była przygotowana na narodziny i odejście Ember i wiedziała, czego się spodziewać, nie ułatwiło to zakończenia czasu spędzonego z Ember - szczególnie dla jej matki, Ann. „Bardzo się wzruszyła, gdy odeszły jej wody” – wspomina Joe. „Wiedzieliśmy, że nasz koniec z Ember jest bliski, zamiast wszystkich ekscytacji związanych ze spotkaniem z nią, i można było po prostu poczuć cały ciężar jej nadchodzącej śmierci. Poród był intensywny... naprawdę ciężki. Potem przyszła, to małe, maleńkie dziecko”.

Ember ważyła 2,2 kilograma i miała 40cm wzrostu. Modląc się o jej drugie imię ostatecznie wybrali Moonlight.
Joe tak napisał na Facebooku w dniu urodzin Ember:

Wszyscy poznaliśmy piękną Ember Moonlight Baker o 11:05 dziś rano po 26 godzinach bardzo intensywnego porodu. Była maleńką, drobną istotką ważącą zaledwie 2,2 kg i była czterdziestocentymetrową czystą radością. Ember była piękniejsza niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. I to prawdopodobnie dlatego Jezus zabrał ją do domu tak szybko. Żyła 1 godzinę i 6 minut po wyjściu z łona matki. Kiedy poszła do Nieba, słowa Ann były jasne: „byłaś tego warta”. Nigdy tak mocno nie płakałem. Nigdy nie walczyłem tak intensywnie. Nigdy nie modliłem się tak głęboko. Nie jestem już taki sam. Moja rodzina zmieniła się na zawsze. Świat nie zapomni naszej Ember (ang. „bursztyn”) - tak maleńkiej, jasnej, tak potężnej.

Trzej synowie Bakersów, Sam, Sylvan i Joey, wszyscy zareagowali na życie i śmierć Ember na swój własny, indywidualny sposób.

„Zobaczyli ją żywą,” powiedział Baker. „Nie będą już tacy sami. Mały Joey, nasz dwulatek, o którym myślałam, że wpadnie do pokoju jak tornado, był tak skupiony. Był tak zafiksowany i po prostu zdumiony tą małą dziewczynką. Nie wiedział, co się dzieje, ale Sylvan jakby to rozumiał. Sam naprawdę rozumiał. Sam był smutny; chciałby mieć siostrę. Bardzo chciałby mieć siostrę. Sylvan modlił się przy kolacji każdego wieczoru i miał taką modlitwę, w której mówił: «Drogi Boże, modlę się, żebyśmy wszyscy mogli potrzymać Ember i żebym miał czas, żeby się z nią ożenić». To jest jak największa ujmująca miłość, jaką może sobie wyobrazić”.

Śmierć dziecka jest zawsze dramatem, nawet gdy wiadomo było, że ze względu na wady wrodzone, nie ma szans na przeżycie. Można jednak podejść do niej w zupełnie różny sposób: z miłością, czułością wobec kruchego, maleńkiego życia albo ze strachem, który gasi ludzkie uczucia i każe sięgać po rozwiązania sprzeczne z szacunkiem dla tego zagrożonego życia. Historia małej Ember pokazuje tę pozytywną stronę człowieczeństwa. Oby stała się inspiracją dla innych rodziców znajdujących się w podobnie trudnej sytuacji.

« 1 »

reklama

reklama

reklama