Głosić z mocą prawdę wiary

Kościół w historii był Kościołem walczącym. Żyć - znaczyło głosić z mocą dogmat i potępiać przeciwne mu argumenty. Jeśli to potępienie miało być realne, a nie abstrakcyjne, musiało też wskazywać z całą mocą na ludzi, którzy te błędy przyjmowali i wyznawali - twierdzi Paweł Lisicki książce "Dogmat i tiara. Esej o upadku rzymskiego katolicyzmu".

Dogmat i tiara. Esej o upadku rzymskiego katolicyzmu.

Fragment z rozdziału "Porzucona tiara"


(…) Na placu Świętego Piotra i wszędzie indziej dla ludzi papież zostawał „naprawdę” papieżem, pisał Wolf, właśnie dopiero dzięki koronacji dokonanej potrójną koroną. Wszystkie inne ryty i symbole wprowadzenia na urząd, nawet sam wybór, wydawały się ostatecznie tylko dodatkami. Tiara była po prostu symbolem papiestwa, tym, co było znakiem rozpoznawczym najwyższego kapłana, pontifex maximus, jako papieża. 

Papieskie pieczęcie nosiły tiarę, była ona obecna na monetach i znaczkach pocztowych, również herb papieski odróżniał się od wszystkich innych herbów przez tiarę5. Co właściwe znaczyło ukoronowanie tiarą? Jakie przesłanie zawierało w sobie? Niech przemówi znowu siostra Lehnert, która doskonale pokazywała powszechny wśród katolików punkt widzenia: „Niedająca się opisać radość zwiastowała pojawienie się Piusa XII. Tłumiła ona nawet istotne słowa rytu koronacji papieskiej: »Przyjmij ozdobioną trzema koronami tiarę i wiedz, że jesteś Ojcem książąt i królów, Panem kręgu Ziemi, Zastępcą naszego Zbawiciela, dla którego jest cześć i chwała na wieczność!«. Radosne krzyki wesela brzmiały w hymnie: »Coronam auream super caput eius…« (…)”.

Koronacja tiarą – właśnie nie biskupią mitrą – i towarzyszące jej pierwsze błogosławieństwo miasta i całego okręgu ziemi to był decydujący obraz, który symbolizował objęcie urzędu. Za potrójną koroną skrywało się niezwykłe potrójne roszczenie: „był on [papież] nie tylko ojcem ziemskich książąt”, ale też właściwym przewodnikiem dla całego świata i w nie mniejszej mierze zastępcą Jezusa Chrystusa na ziemi. 

Temu potężnemu rytuałowi nie mogła się dorównywać nawet koronacja angielskiej królowej, nie mówiąc już o uroczystości zaprzysiężenia najpotężniejszego człowieka na świecie, amerykańskiego prezydenta. Zgodnie z tym, co widział wzrok, ona czyniła papieża papieżem. Bez tiary nie było papieża – pisał Wolf. Ale tiara nie tylko czyniła papieża papieżem, pokazywała coś więcej. Poddawała ona całość ziemskiej władzy pod zwierzchnictwo władzy papieża i tym samym, w sensie symbolicznym, wskazywała, że w ostatecznym rachunku ta władza pochodzi z góry, od Chrystusa. Koronacja tiarą i roszczenie do panowania nad „książętami i królami”, a więc nad władcami świeckimi, pokazywało, jakie są nieprzekraczalne granice świeckiej władzy. 

Papież nie miał władzy ani od ludu, ani dzięki własnej przemyślności. Nie był zdobywcą, nie dokonywał podbojów. Nie miał wielkiej armii. Kiedy taką dysponował przed 1870 rokiem, służyła ona obronie i ochronie ziem papieskich. A jednak mimo tej szczupłości władzy świeckiej, koronując się tiarą, pokazywał, że był wikariuszem Chrystusa, a władza świecka w ostateczności powinna być mu posłuszna.

Tiara uświęcała również władzę jako taką. Skoro Bóg był Wszechmocnym Władcą, Panem Panów, Stwórcą, Królem, to nałożenie tiary na głowę papieża wskazywało, że wszelka władza ziemska ma swoje źródło w świętości Boga. Rządzić i panować, władać i decydować, być na szczycie góry, sprawować zwierzchność i królować, mieć moc i potęgę – wszystko to były przymioty Boga. Kim był idealny władca? Stróżem porządku. Władza pozwalała wywyższyć lub ukarać. Budziła podziw i strach. Ten, kto ją dzierżył, mógł nagrodzić, ale też, jeśli prawo zostało przekroczone, ukarać. 

Dzięki koronacji tiarą te niewidoczne, zakryte, tajemnicze przymioty Boga – sprawiedliwość, wielkość, moc – stawały się widzialne dla całego okręgu ziemi. Inaczej niż mitra, która była znakiem władzy kościelnej, czysto duchownej, ograniczonej do wiernych, tiara pokazywała coś więcej: świat podlegał, co do zasady, wikariuszowi Chrystusa. Oto tu, w Rzymie znajdował się ten, który jest ziemskim namiestnikiem Boga. Świat polityki to nie chaos. Władza publiczna, władza polityczna ma swoje nieprzekraczalne granice. Musi być podporządkowana Boskiemu Władcy, którego przedstawicielem jest nosiciel potrójnej korony w Rzymie.

Tiara była też marzeniem, snem, nadzieją na świat w całości podporządkowany jednej wierze, jednemu prawu Bożemu. Kiedy zatem katolik widział tiarę na głowie papieża, zdawał sobie sprawę, że nie chodzi tu o panowanie polityczne, o dążenie do mocarstwowości, o imperializm, ale o to, że ostatecznie wszelkie mocarstwa, imperia, królestwa, księstwa, republiki i demokracje, wszystkie głowy państw i przywódcy narodów, jak bardzo by były one potężne, zaborcze i zwycięskie, ile by sobie zhołdowały ziem i obszarów, musiały podlegać Chrystusowi i jego królewskiemu majestatowi. Że istniał ponadświatowy ład, do którego musiały się stosować. Że to, co ziemskie i doczesne, jest jedynie cieniem, ziemskie panowanie ułudą, ziemska potęga chwilą: wszyscy panowie i władcy staną przed obliczem Boga. Teraz, jeszcze przed śmiercią, osądza ich wieczny pasterz, następca Piotra. (…)

fragment pochodzi z książki Pawła Lisickiego "Dogmat i tiara. Esej o upadku rzymskiego katolicyzmu", Wydawnictwo Fronda

Więcej o książce Pawła Lisickiego "Dogmat i tiara", Wydawnictwo Fronda

« 1 »

reklama

reklama

reklama