Franck Riester jako rządowy przedstawiciel handlowy ds. energii jądrowej

Minister handlu zagranicznego spędził dwa dni w Polsce, aby sprzedać francuskie elektrownie atomowe. To duża stawka dla EDF i dla obu krajów.

Francuski minister handlu zagranicznego – prywatnie szef firmy zajmującej się dystrybucją samochodów – wie, że serdeczne porozumienie jest warte wielu argumentów technicznych lub ekonomicznych, gdy chodzi o sukces sprzedaży. Przez dwa dni Franck Riester wykorzystywał wszystkie swoje wdzięki, aby przekonać polski rząd, że dobrze by było, gdybyśmy wspólnie z EDF zbudowali sześć reaktorów jądrowych. Stawka, to kontrakt o wartości 34 miliardów euro.

Franck Riester jest bardzo zadowolony ze swojego ruchu. W granatowym garniturze, bardzo często uśmiechnięty, młody minister handlu zagranicznego mówi każdemu, kto chce go słuchać: „Widziałem pięciu ministrów w ciągu jednego dnia!”. Mówi to raz, dwa razy, do swoich polskich i francuskich rozmówców. We wtorek 2 lutego Franck Riester spotkał się nawet dwukrotnie z tym samym ministrem, Michałem Kurtyką, który zajmuje się ochroną środowiska. Pierwszy raz rano, podczas bardzo formalnego spotkania w pięknej marmurowej sali w ministerstwie, niedaleko centrum Warszawy. Następnie, po kolacji w Ambasadzie Francji, Franck Riester udał się do domu Michała Kurtyki. Przez ponad godzinę, przy drinku, obaj panowie rozmawiali o interesach, ale także o polityce.

Napięty harmonogram, spotkania w zawrotnym tempie, szybkie przejazdy po Warszawie w eskorcie dwóch radiowozów, które otwierają i zamykają drogę syrenami, nieformalne rozmowy przy kominku wieczorem w rezydencji ambasadora... Franck Riester nie próżnował podczas tych dwóch polskich dni – 2 i 3 lutego.

Podczas kolacji, był tak zmęczony, że nie mógł już mówić po angielsku! Ale musiał z siebie trochę dać, tak wiele jest na szali. Od kilku miesięcy Polska rozpoczęła coś w rodzaju rewolucji. Chce się wycofać z węgla. Do dziś prawie 80% energii elektrycznej w kraju pochodzi z tej kopaliny, wydobywanej głównie na Śląsku.

Węgiel w Polsce jest niemalże religią. Górnicy zjeżdżają pod ziemię, tak jak przed nimi, ich ojcowie i dziadowie. Na Śląsku, na południowym zachodzie, a także w innych częściach Polski, „czarne złoto” zapewnia byt 150 tysiącom ludzi. Ale wiatr się zmienia. Węgiel, który jest coraz bardziej opodatkowany, staje się tak drogi w produkcji, że polska energia elektryczna jest jedną z najdroższych w Europie. To podstawowe źródło energii do ogrzewania mieszkań Polaków. Uchodzący z domowych kominów dym, zaciemnia niebo i niszczy oskrzela ludzi. Spośród pięćdziesięciu najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, trzydzieści trzy są w Polsce. Ambasador Francji w Warszawie, Frédéric Billet mówi, że gdy jeździ rowerem w słoneczne dni, to czuje jak drobne cząsteczki zanieczyszczają mu płuca.

Telefony się rozgrzewają

W październiku, polski rząd w końcu przystąpił do działania. Zapowiada odejście od węgla do 2040 roku. Aby ponownie wygrać wybory, polski prezydent Andrzej Duda postawił na energetykę jądrową (i trochę na wiatrową, która we Francji nie ma dobrej prasy). W ciągu dwudziestu lat trzeba będzie uruchomić sześć reaktorów o łącznej mocy od 6 do 9 GW, przy czym pierwszy z nich powinien zostać uruchomiony w 2026 roku. Bardzo szybko rozgrzały się telefony między Ambasadą Francji w Warszawie a Ministerstwem Handlu Zagranicznego, mieszczącym się w ceglanych budynkach dawnej drukarni narodowej w 15. Dzielnicy Paryża. Aby wygrać ten giga kontrakt, konieczne jest bezzwłoczne zaangażowanie EDF.

Francuski potentat energetyczny od kilku lat ma kłopoty. EPR (Elektrownia jądrowa Flamanville) we Flamanville ma coraz większe opóźnienia, dług rośnie (ponad 40 mld euro), a przyszłość jest niepewna: Dwie, następujące po sobie kolejno panie minister ds. transformacji ekologicznej – Elisabeth Borne i Barbara Pompili – chcą przyspieszyć wycofanie się z energetyki jądrowej we Francji. Nawet jeśli oznacza to powierzenie całej produkcji energii elektrycznej wiatrowi, wodzie i słońcu. Kolejna trudność – kurczą się rynki eksportowe. Na razie EDF jest na dobrej drodze do realizacji dużego projektu jądrowego w Indiach i kolejnego w Wielkiej Brytanii. Wszystkie inne rynki są zamykane przez wyspecjalizowane firmy z Chin i Rosji.

EDF już zna Polskę. Produkuje ona około 10% energii elektrycznej. Francuski koncern wie, że zainteresowanie Polaków energetyką jądrową nie jest niczym nowym. Radca ambasady pamięta, że kiedy przybył dwa lata temu, znalazł dziesięcioletnie notatki poprzednika, w których już wtedy przywoływano projekt elektrowni atomowych... Ekipy EDF znów obierają akta. Mają przed sobą trudne zadanie – amerykański gigant Westinghouse, też interesuje się Polską. Polacy lubią Amerykanów, uważając ich za swoich protektorów. Kilka tygodni temu sprawa przybrała zły obrót. Rozmowy między Polską, a Westinghouse postępują szybko. Są „obiecujące”, zapowiada w prasie nawet minister środowiska Michał Kurtyka. W Paryżu, wiele emocji towarzyszy przygotowaniom do operacji w Polsce. Styczniowa wizyta Emmanuela Macrona i Francka Riestera w centrum badawczym EDF w Saclay, miała pokazać poparcie francuskiego rządu dla energetyki jądrowej. Wydarzenie to zostało szybko zrelacjonowana na portalach społecznościowych, a jego echo dotarło aż do Polski.

Dyskretne spotkanie

Dziesięć dni później, około godziny 23.00 – Franck Riester przybywa na lotnisko Fryderyka Chopina w Warszawie. Minister ukrył głowę w kołnierzu swojego płaszcza. Pogoda jest mroźna, -7 st. C, chodniki pokryte śniegiem a główne aleje Warszawy białe od mrozu. Kierowca ambasady żartuje: „Przy takiej temperaturze nie będzie łatwo mówić o globalnym ociepleniu!” – a przecież taki będzie duch dyskusji następnego dnia.

O 10 rano, w nieco surowym budynku, w którym mieści się Ministerstwo Środowiska, pojawiają się francuscy negocjatorzy. Jean-Bernard Lévy, szef EDF przybył rano wraz z Xavierem Ursatem, dyrektorem ds. inżynierii i projektów „Nowa energia jądrowa”. Widzimy również byłego szefa Vallourec, Philippe'a Crouzeta, który właśnie został mianowany wysokim przedstawicielem rządu do spraw energetyki jądrowej, co jest oznaką zainteresowania kraju! Francuzi zamykają się na kilka minut w małym pokoju, na dyskretne spotkanie, bez świadków. Kilka dni wcześniej, w Paryżu, Jean-Bernard Lévy spotkał się z Franckiem Riesterem, aby ustalić stanowiska i mówić jednym głosem.

„Francuski oddział” wychodzi z małego biura, przechodzi przez duży hol i wchodzi do dużej sali negocjacyjnej. W menu negocjacji: długoterminowa strategia nuklearna Francji, oferta EDF, ale także toczące się w Brukseli negocjacje w sprawie podziału przedsiębiorstwa energetycznego na trzy bieguny (nuklearny, usług i dystrybucji energii elektrycznej oraz hydraulicznej). Chociaż Jean-Bernard Lévy broni się przed tym, ten ostatni punkt, który jest kwestią sporną we Francji, zajmuje szczególne miejsce w negocjacjach.

Kość taksonomii

Po dwóch godzinach i trzydziestu minutach dyskusji Francuzi odetchnęli z ulgą. Postępy wydają się jednak nieśmiałe: delegacja została jedynie zapewniona, że tylko dwie kwestie pozostają nadal przedmiotem rozmów, z których jedna dotyczyła EDF. Jean-Bernard Lévy chce w to wierzyć. „Staraliśmy się pokazać atrakcyjność naszej oferty – wyjaśnia. Jest ona globalna, podczas gdy ta amerykańska nie jest odpowiednia”. Siedząc naprzeciwko polskich negocjatorów, Jean-Bernard Lévy „położył na stole” to, co jego zdaniem jest elementem decydującym – dzięki partnerom takim, jak Framatome i Orano, EDF może „przejąć opiekę” nad całym polskim projektem – od projektowania elektrowni do ich budowy i demontażu, nie zapominając o składowaniu odpadów. „To jest gwarancja niepodległości dla Polski” – mówi Franck Riester. Natomiast Westinghouse sprzedaje tylko kilka części elektrowni – w tym kocioł i część „wyspy jądrowej”. Podpisując kontrakt „pod klucz” z EDF, polski rząd musiałby jedynie zapłacić, a francuski przemysł zająłby się całą resztą.

Jednak Jean-Bernard Lévy nie jest spokojny. Oczywiście do właściwego podpisu jeszcze daleka droga. „Wciąż jesteśmy na pozycji challengera” – wyznaje jeden z ministerialnych doradców. Ale przede wszystkim szef EDF ma wrażenie, że nie gra na równych warunkach z konkurencją. Jest taka «kość», zwana «taksonomią». Ten dość barbarzyński termin przywołuje możliwość finansowania odnawialnych źródeł energii po niższych kosztach. Jednak do tej pory Bruksela nie chce zaliczyć do tej kategorii energii jądrowej. Budowa sześciu reaktorów EPR będzie więc prawdopodobnie bardzo kosztowna. „To niewyobrażalne, żeby taki projekt powstał w Unii Europejskiej przy finansowaniu z pozaeuropejskich banków” – obawia się Jean-Bernard Lévy. Siedzący obok niego w nowoczesnym gabinecie francuskiego ambasadora Franck Riester uważa: „Energia jądrowa jest niezbędna dla dekarbonizacji, trzeba to podkreślić...”.

Polacy to zrozumieli i tym razem wydają się być zdeterminowani, by postawić na atom. Decyzja powinna zostać podjęta za około rok. W międzyczasie EDF przedstawi Emmanuelowi Macronowi swój plan budowy sześciu nowych reaktorów we Francji. Barbara Pompili może się „udławić”, ale Franck Riester z pewnością wykorzysta ten „bodziec” dla „sprawy polskiej”.

Źródło: Le Point

« 1 »

reklama

reklama

reklama