Ekologia, czyli religia Gai. Czy to nowa forma bałwochwalstwa?

Ekologia stała się ponadświatową pseudoreligią. Ta religia ma bóstwo: Gaję, Ziemię. Ma swoje święta religijne, a Dzień Ziemi jest jej Pięćdziesiątnicą. Ma namiastkę życia sakramentalnego, a także wpaja zasady moralne. Czy rzekomo świecki świat nie zamienił prawdziwej religii na nową formę bałwochwalstwa? – pisze George Weigel.

Na łamach „First Things” George Weigel podejmuje temat zmian klimatycznych. Zwraca uwagę, że od czasu huraganu Katrina powstała histeria dotycząca pogody i zmian klimatycznych. Emocjonalne komentarze nie pomagają jednak w spokojnej i rzeczowej debacie.

Powołuje się na słowa prof. Stevena E. Koonina, który „nie zaprzecza, że planeta się ociepla i że ludzie mają z tym coś wspólnego, ale kwestionuje niektóre twierdzenia stojące za obecnym dążeniem «Do something!» poprzez masowe interwencje rządowe”.

Jak pisze na podstawie danych naukowych prof. Koonin:

„Fale upałów w USA nie są teraz bardziej powszechne niż w 1900 roku… najwyższe temperatury w USA nie wzrosły w ciągu ostatnich 50 lat… W ciągu ostatniego stulecia ludzie nie mieli żadnego wykrywalnego wpływu na huragany… Pokrywa lodowa Grenlandii nie kurczy się dziś szybciej niż 80 lat temu… Wpływ gospodarczy netto wywołanych przez człowieka zmian klimatycznych będzie minimalny przynajmniej do końca tego stulecia”.

Jak zaznacza Weigel, nie czuje się kompetentny do oceniania dokładności takich twierdzeń, ale podoba mu się śmiałość profesora, a przede wszystkim argument, że „nauka – nie media i działacze zajmujący się nauką, ale faktyczne dane z wielu autorytatywnych raportów, powinny rządzić podejmowaniem decyzji dotyczących opinii publicznej, polityki i zmian klimatycznych”.

Weigel zwraca uwagę, dlaczego debata klimatyczna jest tak bardzo emocjonalna. Jak pisze: „Nie dzieje się tak tylko z powodu zainteresowania mediów i politycznego oportunizmu, chociaż obie te kwestie odgrywają swoją rolę. To dlatego, że ekologia stała się ponadświatową pseudoreligią”.

Jak tłumaczy Weigel, współczesne podejście do ekologii ma wiele cech religii.

„Ta religia ma bóstwo: Gaję, Ziemię. Ma święty tekst: książkę Rachel Carson z 1962 roku «Silent Spring», która zapoczątkowała transformację amerykańskiego ruchu konserwatorskiego (szanującego środowisko naturalne, nie ubóstwiając go) we współczesny ekologizm. Ma swoje święta religijne, a Dzień Ziemi jest Pięćdziesiątnicą nowej religii”.

„Religia Gai ma swego rodzaju namiastkę życia sakramentalnego: byłem w okolicznościach, w których jest siedem pojemników do recyklingu, co z pewnością jakoś dzwoni w umysłach katolików. Wpaja kodeks moralny; niektóre z zasad mają sens – jak ktokolwiek może kwestionować fakt, że nasze autostrady i parki narodowe są obecnie praktycznie wolne od śmieci? – ale inne elementy zmieniają się w najgorsze formy elitarnej, antynatalistycznej gorliwości, jak wtedy, gdy niektórzy prorocy nowej religii wzywają do zmniejszenia populacji ludzkiej planety o sześć miliardów ludzi w imię ocalenia (lub uspokojenia) Gai. I z pewnością nie mogę być jedyną osobą, która zauważyła, że kompromisy w zakresie emisji dwutlenku węgla są formą odpustów nowej religii, których sprzedaż w XVI wieku doprowadziła do wielu kłopotów” – pisze Weigel.

Zauważa, że świat, który uważa się za świecki, tak naprawdę stworzył sobie nową religię, odrzucając tę prawdziwą.

„Czy nasz świat jest świecki? A może jest to świat, który zamienił autentyczną religię na nowoczesną formę bałwochwalstwa – taką, która deprawuje naszą politykę, ponieważ wypiera rozsądek rodzajem egzystencjalnego lęku, jaki starożytni Kananejczycy odczuwali niegdyś wobec Molocha?” – zastanawia się Weigel.

Źródło: firstthings.com


« 1 »

reklama

reklama

reklama