Czy wygramy z pandemią zamykając się w bańkach?

Wydarzenia ostatnich dni wskazują na to, że strategie globalnej walki z pandemią rozbijają się o partykularne interesy, a nadzieje związane ze szczepionkami jako drogą do szybkiego zakończenia obostrzeń i powrotu do normalności są coraz słabsze.

Dynamika rozwoju pandemii w poszczególnych krajach jest różna, ale właściwie w żadnym kraju nie można mówić o wyraźnej perspektywie na przyszłość, która pozwoliłaby przynajmniej w przybliżeniu ocenić, kiedy i w jakim stopniu możliwy będzie powrót do stanu sprzed wybuchu zarazy.

Ze względu na ogromny wzrost zakażeń w Portugalii episkopat tego kraju nakazał zawieszenie publicznego sprawowania liturgii, obowiązujące od soboty, 23 stycznia. W wydanym oświadczeniu biskupi stwierdzili: „będąc świadomi skrajnie ciężkiej sytuacji pandemicznej, którą przeżywamy w naszym kraju, uważamy że jest moralnym nakazem dla wszystkich obywateli, a zwłaszcza dla chrześcijan, aby zachować maksymalne środki bezpieczeństwa sanitarnego, aby uniknąć zakażenia, przyczyniając się w ten sposób do przezwyciężenia obecnej sytuacji”. W kraju liczącym około 10 milionów obywateli odnotowano do 22 stycznia 609 tys. przypadków zakażeń i 9.900 śmierci z powodu koronawirusa.

We Francji od dłuższego czasu obowiązuje godzina policyjna i wbrew przewidywaniom nie tylko nie została ona odwołana, ale jeszcze bardziej rozszerzona. Zakaz wychodzenia z domu dotyczy obecnie całego kraju, w godzinach od 18:00 do 6:00. Opuścić dom można jedynie w przypadku uzasadnionych powodów (praca, wizyta u lekarza, wsparcie osoby z bliskiej rodziny). Podobne obostrzenia przedłużono we Włoszech, Holandii i Szwajcarii. W Niemczech oficjalnie kwarantanna obowiązuje do końca miesiąca, jednak kolejne wypowiedzi polityków nie pozostają złudzeń – według wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie ona przedłużona do Wielkanocy. Zgodnie z rozporządzeniami zamknięte są sklep niesprzedające podstawowego asortymentu, większość uczniów uczy się zdalnie, mieszkańcy danego gospodarstwa domowego mogą się spotkać najwyżej z jedną osobą spoza swojego domu. W niektórych regionach (m.in. w Bawarii) obostrzenia są jeszcze bardziej surowe – w sklepach i środkach komunikacji publicznej konieczne jest zakładanie masek typu FFP2.

Program COVAX, który według zapowiedzi miał zapewnić powszechny dostęp do szczepionek, jak na razie okazał się wielką klapą. Mówiąc krótko – wszystkie dostępne szczepionki wykupiły kraje bogate, natomiast dla krajów biedniejszych nie pozostało nic. Według raportów różnych organizacji finansowych, m.in. Citibank, program ten nie działa, czego skutkiem będzie to, że „miliardy ludzi mogą nie otrzymać szczepionki aż do 2024 roku”. Głównym powodem są braki finansowe, na które nakładają się trudności logistyczne i skomplikowane przepisy. W tym samym czasie Unia Europejska, zamieszkiwana przez ok. 450 mln ludzi, zamówiła niemal 2,3 mld dawek szczepionek w różnych firmach farmaceutycznych. Deklaracje polityków europejskich, że być może Europa mogłaby się podzielić szczepionkami z krajami biedniejszymi należy traktować z dużym dystansem, mają one bowiem charakter tak ogólny, że nie wiadomo nawet, czy miałoby chodzić o odstąpienie, czy raczej odsprzedaż szczepionek, ani kiedy tego rodzaju transakcja miałaby mieć miejsce.

W Polsce kończy się cierpliwość części przedsiębiorców, zwłaszcza z branży gastronomicznej i wbrew obowiązującym rozporządzeniom, zaczynają oni otwierać swoje lokale. Sądząc po reakcji klientów, którzy natychmiast zapełniają otwarte restauracje, przekonanie, że obostrzenia są nadmierne, niepotrzebne lub nieskuteczne, nie dotyczy wyłącznie garstki zdesperowanych biznesmenów.

Dochodzi do tego cała masa sprzecznych komunikatów i opinii, tworzących informacyjny chaos. Pomijając teorie spiskowe i fake newsy rozchodzące się z szybkością błyskawicy w mediach społecznościowych, kolejne wypowiedzi ekspertów tyleż wyjaśniają, co wnoszą nowych pytań. Trudno dziwić się sceptykom, jeśli najpierw słyszymy, że szczepionka jest najskuteczniejszą metodą walki z pandemią, potem natomiast dowiadujemy się, że nie wiadomo, czy da ona trwałą odporność immunologiczną, czy tylko złagodzi skutki zakażenia wirusem. Nie wiadomo nawet, czy osoba zaszczepiona lub ozdrowieniec nie może się powtórnie zarazić inną odmianą wirusa, stając się kolejnym ogniskiem choroby – choć w systemie może figurować jako osoba „bezpieczna”. Dochodzą do tego niejasne informacje na temat nowych wariantów wirusa (angielski, brazylijski, południowoafrykański), które cechują się większą zaraźliwością, a skuteczność szczepionki przeciwko tym i kolejnym ewentualnym mutacjom jest wielką niewiadomą. Modele matematyczne, które z dużą pewnością siebie przedstawiali na wiosnę różni eksperci, okazały się całkowicie nietrafne – nikt nie jest w stanie przewidzieć rozwoju sytuacji przy tak wielu czynnikach niewiadomych.

Czy można w chwili obecnej wyciągnąć jakiekolwiek wnioski? Czy obostrzenia, noszenie masek, programy szczepień mają sens? Jeszcze kilka miesięcy temu sporo było w naszym kraju zwolenników „modelu szwedzkiego”, najmniej restrykcyjnego, zmierzającego do nabycia „odporności stadnej”. Jednak nawet w szwedzkich warunkach model ten nie wytrzymał próby czasu. Wydaje się więc, że nikt nie ma do zaoferowania żadnych lepszych środków ani modeli walki z pandemią. Władze państwowe i systemy opieki zdrowotnej robią to, co jest możliwe w obecnej sytuacji, a każdy element walki z chorobą jest istotny. To, co wydaje się najbardziej problematyczne – to brak globalnej strategii. Wiara w to, że uda się opanować chorobę w danym kraju, zamykając się w bezpiecznej „bańce” i odcinając się od wszelkich kontaktów ze światem, jest naiwna w czasach globalizacji. Zaszczepienie wyłącznie obywateli bogatych państw doprowadzi do sytuacji, w której wirus będzie swobodnie mutował w pozostałych częściach świata i z jeszcze większą siłą uderzy w bliskiej przyszłości.

« 1 »

reklama

reklama

reklama