Czy Polska będzie miała swój lek na COVID?

Mija rok od ogłoszenia pandemii SARS-CoV-2. Przez te 12 miesięcy na COVID-19 zachorowało na świecie ponad 120 mln ludzi, a liczba zmarłych idzie w kierunku 3 mln. W Polsce zachorowało blisko 2 mln, a zmarło niemal 50 tys. Stan oblężenia trwa. Jak długo jeszcze?

Świat odzwyczaił się od światowych wojen i innych globalnych zagrożeń, które na naszych oczach, często w najbliższym otoczeniu odciskają swoje tragiczne piętno. Już szybciej potrafilibyśmy sobie wyobrazić światowy konflikt zbrojny, a nawet „inwazję obcych”, niż to, że współczesny, dumny, tak technologicznie i naukowo zaawansowany świat doświadczy globalnego ataku…wirusa. Przecież takie rzeczy zdarzają się tylko w egzotycznych, dalekich krajach! Ale tu, u nas? To science fiction. I można tak sobie dywagować żartując, czy na poważnie, ale faktem jest, że świat stanął w obliczu wyzwania, któremu stara się sprostać. A pytanie, które powinniśmy sobie zadać, powinno raczej brzmieć, jak sobie poradzi? Bo odpowiedzi na pytanie o sposoby walki z wirusem pozwolą odpowiedzieć na pytanie, kiedy to wszystko się skończy.

Słaba branża farmaceutyczna

Do momentu ogłoszenia przez pierwszą firmę farmaceutyczną, że ma szczepionkę, walka z pandemią polegała głównie na działaniach organizacyjnych. Dystans, obostrzenia, dezynfekcja, maseczki, respiratory, organizacja służby zdrowia i szpitali. Przez rok nie opracowano natomiast ani jednego nowego, skutecznego leku na COVID-19. Co najwyżej rozszerzano wskazania i warunkowo dopuszczano do leczenia leki już istniejące. Zarówno świat nauki jak i biznes zaczęły intensywne prace badawczo-rozwojowe. Często rządy, szczególnie bogatych państw sypnęły funduszami w celu wsparcia wysiłków naukowców i firm. No i wydawać by się mogło, że wszyscy robią, co mogą i najszybciej, jak mogą.

Polska nie dysponuje funduszami, które mogłyby dorównać wydatkom i inwestycjom, które zachodnie mocarstwa przeznaczają na rozwój innowacji w obszarze rozwoju leków. Prace nad technologią mRNA trwają od niemal 30 lat, a firmy nad nią pracujące otrzymały milionowe dotacje na jej rozwój. Dziś słyszy się, że kolejne rządy najbogatszych państw świata podejmują strategiczne decyzje o inwestowaniu w infrastrukturę produkcyjną, zdolną wytwarzać leki w oparciu o tą technologię. To dzięki takiemu podejściu Niemcy poinformowały, że rodzimy CureVac już niedługo będą stanowił skuteczną alternatywę dla szczepionek BioNTech i Pfizera, którzy nie są w stanie sprostać popytowi na szczepionkę przeciw COVID-19. Gdy zaczęła się pandemia koronawirusa instytucje państwowe w USA wsparły rodziną firmę Regeneron funduszami na poziomie 450 mln USD służącymi do opracowania leku zawierającego przeciwciała monoklonalne. Potem ten lek, jeszcze przed rejestracją, został podany Donaldowi Trumpowi, gdy ten zachorował na COVID-10. Gdy izraelska Kamada opracowała lek z osocza przeciw COVID-19, rząd Izraela złożył w tej firmie zamówienie na dostawy leku w I kwartale 2021 w wysokości 3,4 mln USD. Pomimo spodziewanych dostaw szczepionek, w styczniu 2021 rządz federalny Niemiec nabył 200 tys. dawek leku zawierającego przeciwciała monoklonalne za kwotę 400 mln Euro.

Biomed Lublin w konsorcjum

W Polsce wygląda to nieco inaczej. Rząd polski bez wątpienia stara się dostępnymi środkami walczyć z pandemią, ale zaniechania w stosunku do branży farmaceutycznej od dziesiątków lat w kraju sprawiają, że polski przemysł lekowy nie jest w stanie w szybki sposób dostarczyć systemowych rozwiązań, które pozwoliłyby na wytworzenie polskiego leku na COVID-19 w skali pozwalającej skutecznie walczyć z patogenem. Stąd zależymy od zagranicznych dostawców np. szczepionek.

Dlatego odpowiadając na pytanie, czy możemy mieć polski lek na COVID-19, czy rozszerzając zagadnienie – lek wytwarzany w Polsce (w oparciu o własny know how, czy na licencji) – odpowiedź brzmi: tak. Tylko, że wszyscy teraz ekscytują się, kto pierwszy w kraju wyprodukuje szczepionkę, a fakty są takie, że pierwszym polskim lekiem na COVID-19, którym można by było leczyć chorych, i to już niedługo, jest lek z osocza ozdrowieńców wytworzony przez rodzimą firmę biotechnologiczną z Lublina.

Na tym przykładzie warto prześledzić, z jakimi wyzwaniami spotyka się polska branża farmaceutyczna. Otóż już na początku pandemii lubelski Biomed poinformował, że posiada technologię, dzięki której, jeśli tylko otrzyma odpowiednią ilość osocza ozdrowieńców, jest w stanie wytworzyć pierwszą serię leku zawierającego przeciwciała neutralizujące wirusa SARS-CoV-2. Aby nadać pracom tempa, Biomed Lublin zdecydował się wejść do konsorcjum z jednostkami naukowymi, które miało ubiegać się o dotacje pozwalające na szybką finalizację projektu. I tak w maju 2020 Agencja Badań Medycznych podpisała umowę z Samodzielnym Publicznym Szpitalem Klinicznym nr 1 w Lublinie dotyczącą dofinansowania kwotą 5 mln złotych projektu pn. „Badania nad wytworzeniem swoistej immunoglobuliny ludzkiej z osocza dawców po przebytej infekcji wirusowej SARS CoV 2 i jej zastosowaniem terapeutycznym u pacjentów z COVID 19” w ramach konkursu na realizację projektów dedykowanych minimalizacji zagrożenia epidemiologicznego związanego z rozprzestrzenianiem się SARS-CoV-2. Jako pierwsza na świecie produkt ten miała wyprodukować polska firma biotechnologiczna, Instytut Hematologii i Transfuzjologii miał wykonać specyfikację osocza oraz walidację i wdrożenie badań laboratoryjnych dotyczących procesu produkcji IGG oraz kontroli jakości, wspomniany lider projektu SPSK 1 miał przeprowadzić badania kliniczne, a osocze ozdrowieńców miało być zebrane przez Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i odpłatnie przekazane Biomedowi Lublin do przetworzenia i wyprodukowania leku do badań.

Badania trwają

Zbiórka osocza trwała 5 miesięcy (150 litrów!). Dopiero w czerwcu 2020 Minister Zdrowia dał „zielone światło” na przyspieszenie działań z tym związanych. W Polsce mamy bardzo dobrze zorganizowaną sieć poboru krwi i osocza, które dawcy oddają honorowo. A mimo to z 21 regionalnych centrów krwiodawstwa ostatecznie tylko 7 dostarczyło osocze do Lublina, przy czym aż 100 litrów przyszło z RCKiK w Raciborzu i to głównie dzięki postawie górników, m.in. z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, którzy masowo oddawali osocze w ramach akcji, która była odpowiedzią na hejt w ich kierunku, związany z niechęcią do tej grupy zawodowej związany z tym, że masowo zapadała na COVID-19 w tamtym czasie.

Lubelska spółka wytworzyła lek w półtora miesiąca. Krakowskie Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego pod kierunkiem prof. Krzysztofa Pyrcia potwierdziło w testach in vitro, że przeciwciała zawarte w leku neutralizują koronawirusa. Po spełnieniu kolejnych wymogów i dopełnieniu formalności pierwsza seria leku została przekazana do badań klinicznych. Te SPSK 1 zaczął w grudniu 2020. Niestety sytuacja pandemiczna ponownie zaskoczyła wszystkich, ponieważ taka skala zachorowań, jaką mamy obecnie, powoduje, że do szpitali trafiają ciężko chorzy. Tymczasem preparat, który zawiera przeciwciała, powinien być podawany pacjentom w pierwszym etapie choroby, w tzw. fazie wiremii, kiedy koronawirus się namnaża. Z tego powodu testowanie leku idzie wolniej niż zakładali klinicyści. Rozwiązaniem było poszerzenie liczby ośrodków biorących udział w badaniach, ale to wymagało zwiększonego finansowania projektu. Chodziło o ok. 1,5 mln zł, którego SPSK 1 nie mogło doprosić się z ABM od grudnia 2020.

To prawda, że tak jak w przypadku każdego leku na etapie badań klinicznych, tak i tu nie można z całą pewnością powiedzieć, że lek będzie działał. Niemniej na podstawie tego, co wiadomo o lekach z osocza, w parciu o liczne doniesienia o sukcesach osoczoterapii u pacjentów w pierwszym stadium choroby, posiłkując się doniesieniami z innych krajów, których przykłady opisano powyżej a co najistotniejsze, w sytuacji, gdy pandemia nie tylko nie przygasa, ale rozwija się i zbiera straszliwe żniwo chyba warto dołożyć wszelkich starań, żeby przyspieszyć każde działania, które dają szansę na lek, który mógłby ratować zdrowie i życie ludzkie, pomóc gospodarcze cierpiącej z powodu pandemii a nawet choćby dać sygnał i nadzieję, że jesteśmy w Polsce w stanie walczyć z zagrożeniem epidemicznym własnymi zasobami. 

Istotne uzupełnienie

Prawdą jest też, że lek z osocza nie zastąpi szczepionki. Jednak potrzebny jest lek dla osób, których np. nie można ich zaszczepić lub nie można było zaszczepić w związku z brakiem szczepionki. Trzeba też pamiętać o tych, u których szczepienia nie dały odporności organizmu. Taki lek, to istotne uzupełnienie szczepień i wsparcie w walce z COVID-19 na wczesnym etapie jej występowania. 

Ostatnio wiele słyszymy o kolejnych mutacjach koronawirusa. Warto więc pamiętać, że lek zawierający przeciwciała specyficzne ma jeszcze jedną ważną cechę. Kolejne jego partie, wytworzone z osocza aktualnych ozdrowieńców będą zawierały przeciwciała bliskie odmianie wirusa infekującej populację w danym okresie, czyli jego skład w naturalny sposób, krocząco będzie się aktualizował a lek nie będzie musiał przechodzić od nowa badań klinicznych). Jeśli jeszcze dodać, że lek zawiera w każdej ampułce skoncentrowaną i wystandaryzowaną ilość przeciwciał, może być podawany bez konieczności zgodności grupy krwi dawca – biorca (a tak musi być przy osoczu), można go transportować i przechowywać przez kilkanaście miesięcy w chłodni czy lodówce (+2 do +8 C) oraz jest aplikowany w postaci zwykłego zastrzyku domięśniowego, to łatwo zrozumieć, że Immunoglobulina anty SARS-CoV-2 (bo tak roboczo lek został nazwany) może być ważnym uzupełnieniem arsenału broni do walki z pandemią na czas oczekiwania na dostawę do kraju zagranicznych czy wytworzonych w Polsce szczepionek.

Polski lek na COVID-19 obecnie przechodzi niekomercyjne badania kliniczne i choć te, z powodu trzeciej fali pandemii, przedłużają się to do zakończenia badań jest już bliżej niż dalej. Ale co będzie, gdy badania potwierdza skuteczność? Czy cały czas trzeba będzie czekać, aż zostaną wypełnione kolejne procedury administracyjne? Koronawirus nie czeka! Otóż są przepisy, które pozwalają na szybkie wprowadzenie leku do lecznictwa bowiem po pomyślnych badaniach lek z osocza mógłby być warunkowo dopuszczony do stosowania jeszcze w czasie pandemii (np. art. 4, pkt. 8 Ustawy Prawo Farmaceutyczne). Tylko, czy urzędnicy zdecydują się na skorzystanie z tych przepisów, czy też lek utknie w meandrach procedur administracyjnych.

Biotechnologiczny hub

Innym przykładem wyzwań związanych z szybkim wprowadzaniem do stosowania przeciw SARS-CoV-2 leków, które wykazują działanie skutecznie zwalczające COVID-19 jest historia amantadyny, która do tej pory pomagała pacjentom po ostrym uszkodzeniu mózgu i osobom z chorobą Parkinsona. O amantadynie zrobiło się głośno dzięki dr. Włodzimierzowi Bodnarowi, lekarzowi z Przemyśla, który zaobserwował, że dzięki jej zastosowaniu można wyleczyć COVID-19 w 48 godzin. Obecnie badania prowadzi prof. Konrad Rejdak, kierownik Kliniki Neurologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. Jakie będą dalsze losy tego leku w leczeniu COVID-19, przyszłość pokaże. Oby i w tym przypadku procedury nie były zbyt długie. 

Pandemia uczy nas wszystkich pokory. Coraz częściej widać refleksję i starania, żeby przygotowywać się do kolejnych ewentualnych zagrożeń, jak dzisiejsza pandemia. Polski Fundusz Rozwoju przyznał ostatnio 40 mln złotych na budowę linii do produkcji szczepionki przeciw COVID-19 innej polskiej spółce Mabionowi. Słyszymy o inwestycjach w Polfie Tarchomin. To pokazuje strategiczne myślenie państwa. Tylko, że są to potencjalne inwestycje przyszłości. Rozumiejąc realia branży farmaceutycznej ich owoców nie zobaczymy w trakcie obecnej pandemii. Dbajmy zatem o to, co mamy i myślmy perspektywicznie, ale przede wszystkim praktycznie. Oby z doświadczeń minionego czasu pandemii zostały wyciągnięte wnioski i dały efekt przy opracowywaniu strategii bezpieczeństwa lekowego kraju, czy głośnego ostatnio Krajowego Planu Odbudowy, czy przy tworzeniu zespołu ds. aktywnych substancji farmaceutycznych, czy przy uruchomieniu polskiej doliny medycznej – hubu biotechnologicznego, który ma wesprzeć rozwój biotechnologii w Polsce, itd., itp. Oby nie pozostały one jedynie hasłami i PR-owymi inicjatywami. Każda strategia wymaga operacjonalizacji, czy szczegółowego zaplanowania działań, które doprowadzą do jej skutecznego wdrożenia i realizacji. Żebyśmy w sytuacji zagrożenia mogli szybko i skutecznie sięgać po rodzime leki od producentów z Polski.

« 1 »

reklama

reklama

reklama