To i wiele innych wspomnień sprzed ponad 70 laty znajduje się w zbiorach Muzeum im. ks. Józefa Jarzębowskiego w Licheniu Starym. Placówka jest kontynuacją utworzonego w 1925 r. Muzeum przy Zgromadzeniu Księży Marianów na Bielanach w Warszawie, przeniesionego po II wojnie światowej do Fawley Court w Wielkiej Brytanii, gdzie prowadziło działalność od 1953 r. do 2006 r
Muzeum im. ks. Józefa Jarzębowskiego w Licheniu rozpoczęło swoją działalność 2 lipca 2010 r. Mieści się ono na dwóch piętrach w północnej części bazyliki, tuż nad zakrystią główną. Muzeum jest podzielone tematycznie. Jedno piętro zajmują eksponaty poświęcone historii Polski, a drugie skarbczyk starej książki, sala sztuki sakralnej a także galeria grafiki i rysunku.
Wśród ogromnej liczny eksponatów znajdują się tam m.in. listy uczniów ze szkoły powszechnej i gimnazjum utworzonych w meksykańskiej posiadłości Santa Rosa niedaleko miasta Leon w stanie Guanajuato w centrum kraju. Tam bowiem przedostali się polscy uchodźcy – gównie kobiety i dzieci – z ZSRR dzięki porozumieniu między gen. Władysławem Sikorskim a prezydentem Meksyku Manuelem Ávila Camacho (łącznie 1457 osób, w tym 264 sieroty). Ogromny udział w funkcjonowaniu środka miał ks. Józef Jarzębowski MIC, który był nie tylko jednym z wychowawców, ale przez pewien czas kierował całą kolonią.
Po przybyciu do Meksyku, na jednej z lekcji języka polskiego uczniowie mieli za zadanie przelać swoje wspomnienia z wigilii spędzonej na dalekiej Syberii. Poniżej znajduje się wypracowanie Henryka Lewnika, ucznia gimnazjum w Santa Rosa, który przebywał w Uzbekistanie (tekst oryginalny).
Wigilia na obczyźnie
„Chata nasza stała na końcu małej wsi im. Świętoduchowki położonej malowniczo nad jeziorem porośniętym kamyszem, którego tylko czubki sterczały z ogromnych wydm śniegu. Chata nasza zbudowana była z darniny unoranej w kostkę i oblepionej gliną. Posiadała dwa małe pobite okienka, na których mróz wymalował różnorodne wzory. W chacie paliliśmy raz na dzień, to też było bardzo zimno, oprócz tego wiatr wył straszliwie w kominie, obsypując w nim sadzę, która upadała ze szmerem na szybę. Mieliśmy bardzo ubogie meble, stół, ława, szafka na garnki, łóżko, na piecu stał mały kopciuszek, który słabo oświecał wnętrze mieszkania. Siedzieliśmy na piecu i rozmyślając jak zdaje się niedawno jeszcze temu jedliśmy wigilię u siebie w domu za dużym stołem uścielonym obrusem, pod którym leżało siano. Z ukazaniem się pierwszej gwiazdy dzieliliśmy się opłatkiem, życząc sobie szczęścia i wszystkiego najlepszego, a potem szliśmy do choinki i śpiewaliśmy kolędy. A dziś siedzimy na piecu w zimne na wpół zasypanej śniegiem chatce drżąc z zimna. Mieszkaliśmy z gospodynią Sońką Małowieską , która poszła w odwiedziny do swoich rodziców, do wsi oddalonej o 10 km. Byliśmy sami, lecz z ukazaniem się pierwszej gwiazdy przyszła do nas rosyjska dziewczynka, która zjadła z nami wigilię. Po przeżegnaniu się podzieliliśmy się opłatkiem nadesłanym nam z Polski, wzruszyliśmy się bardzo. 1 danie stanowił barszcz buraczany z grzybami, 2 kartofle, kluski z makiem, 3 kompot robiony z wiśni. Po wigilii śpiewaliśmy kolędy wspominając naszych najbliższych i znajomych”.
Lewnik Henryk. kl I Gim
Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →
Podziel się tym materiałem z innymi: