Zaczynam dzień z Ewangelią

Jezusowe „biada” nie jest potępieniem, ale mocnym wezwaniem do nawrócenia. Jeśli Kościół z lęku przed krytyką świata przestanie mówić „biada” złu i błędom naszej epoki, stanie się zwietrzałą solą. Miłość bez prawdy staje się tanim sentymentalizmem. Bez „biada” będzie bieda.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Bez „biada” będzie bieda

1. Pan Jezus rozmawiał twardo z faryzeuszami. Nie owijał w bawełnę, ale mówił prosto z mostu rzeczy mocne i trudne dla nich do przyjęcia. Polemika z faryzeuszami była też formą walki Jezusa o ich zbawienie. Miłość nie zawsze oznacza mówienia zawsze rzeczy miłych i przyjemnych. Miłość idzie w parze z prawdą. Czasem konieczne jest ostrzeżenie przed złem, które przybiera formę „biada”. Jakie „biada” powinno paść pod moim adresem? Warto o tym pomyśleć. Jakie zło, w którym tkwię, a które próbuję być może jakoś sam usprawiedliwić, zasługuje na ostrą Bożą naganę? Bywa, że zło ukrywa się pod zewnętrznym pozorem cnoty. To był właśnie przypadek faryzeuszy. Taki faryzeusz może także mieszkać we mnie.

2. Jezus zarzuca w jakimś sensie całemu narodowi wybranemu to, że nie słuchali proroków. Ten zarzut nie jest czymś nowym. W Starym Testamencie prorocy w mocnych słowach napominali Izraela. Ten nurt prorockiego napomnienia osiąga swój najmocniejszy wyraz w nauczaniu Jezusa. Trzeba te karcące słowa znowu odnieść do siebie. Bóg posyła swoich proroków także do Kościoła. Czy jednak ich słuchamy? Dla mojego pokolenia prorokiem był św. Jan Paweł II. Budujemy mu pomniki, ale czy naprawdę przejęliśmy się do głębi jego nauczaniem? Czy szukamy w nim światła dla obecnego zamętu?

3. Najmocniejsze słowa Jezusa padają pod adresem religijnych elit Izraela. „Wzięliście klucze poznania; sami nie weszliście, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli”. Odnosząc te słowa do dzisiejszego Kościoła należałoby je skierować głównie do biskupów, kapłanów, teologów. Kryzys dzisiejszego Kościoła jest bez wątpienia także kryzysem jego przywódców. Bez odważnego, mądrego świadectwa wiary pasterzy, owce się gubią. Jezusowe „biada” nie jest potępieniem, ale mocnym wezwaniem do nawrócenia. W tym sensie jest także na służbie miłości, prawdy i nadziei. Jeśli Kościół z lęku przed krytyką świata w duchu poprawności politycznej przestanie mówić „biada” złu i błędom naszej epoki, stanie się zwietrzałą solą. Miłość bez prawdy staje się tanim sentymentalizmem. Bez „biada” będzie bieda.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama