Trójpodział polskiego Kościoła – problem czy szansa?

Jacek Wojtysiak w tekście „Trzy Kościoły” („Gość Niedzielny”) przygląda się sytuacji Kościoła w Polsce. Jak pisze, zwykle funkcjonuje podział na Kościół otwarty i zamknięty, on jednak proponuje spojrzeć na trzy modele polskiego katolicyzmu: tradycyjny, charyzmatyczny i liberalny.

Pierwszy z nich – katolicyzm tradycyjny – jest „najliczniejszą, najstabilniejszą i najbardziej zróżnicowaną częścią polskiego Kościoła”. Takich katolików łączy przywiązanie do wiary opartej na fundamencie wielowiekowej tradycji otrzymanej od przodków. Jak zauważa Wojtysiak, dziedzictwo przodków to nie tylko wiara, ale też cała otoczka kulturowa – język, zwyczaje, symbole, modele zachowań.

„Fakt ten stanowi zarówno wielką siłę, jak i pewną słabość Kościoła tradycyjnego. Siłę – ponieważ chrześcijaństwo jest w nim otoczone bezpiecznym kokonem kulturowym. Słabość – gdyż zmiany cywilizacyjne, osłabiając kokon, mogą osłabić to, co on ochrania” – zaznacza autor.

Zwraca uwagę, że żyjemy w czasach gwałtownych przemian kulturalnych, co każe zadać pytanie o los tradycjonalnego katolicyzmu. Czy ma on szansę przetrwać?

„Nie przetrwa on u tych, którzy traktują go jako ozdobę lub dodatek, jako (zwiędły) kwiatek do (starzejącego się) kożucha. Przetrwa zaś u tych, którzy pielęgnują religię jako nienaruszalne jądro kultury” – tłumaczy Wojtysiak.

Podkreśla, że „gdy kultura nie chroni już religii, religia powinna chronić kulturę i utrzymywać w niej to, co najcenniejsze”.

Drugi nurt katolicyzmu, jaki wyodrębnia autor, to katolicyzm związany z ruchami i wspólnotami religijnymi, czyli charyzmatyczny. Jego głównym rysem jest „opieranie wiary na mocnym doświadczeniu lub przeżyciu religijnym”. Jak pisze Wojtysiak, jest to najmłodsza i najbardziej dynamiczna część polskiego Kościoła. Jest ona przyszłością Kościoła, ale „w sensie czynnika ożywiającego, a nie wypierającego formy tradycyjne”. Jak zauważa publicysta, taka duchowość zawsze będzie miała formę elitarną.

„Nie wszystkich stać – czy to z powodów duchowych, czy to czasowych – na zaangażowanie we wspólnocie. Nie wszyscy dobrze czują się w małych grupach. Nie wszystkim też odpowiada religijność spontaniczna, emocjonalna lub «ekstrawertyczna»”.

Wspólnoty jednak, jeśli będą „kładły nacisk na pełną formację oraz świadomość bycia częścią całego Kościoła”, odegrają w nim ważną rolę.

Trzeci rodzaj to katolicyzm liberalny. Są to ludzie, którzy nie utożsamiają się ani z Kościołem tradycyjnym, ani charyzmatycznym. Chcą go reformować i są krytyczni wobec „hierarchii i duchownych, wobec zastanej religijności (zarówno tej sformalizowanej, jak i tej «gitarowej»), wobec struktury Kościoła, wobec starych formuł jego nauczania moralnego, a nawet dogmatycznego. Ulubionym tematem ich rozmów i publikacji jest zło w Kościele, w tym domniemane zło «sojuszu tronu z ołtarzem»” – opisuje Wojtysiak.

Jak zaznacza, jest to środowisko, w którym czasami samo przyznanie się do Kościoła katolickiego wymaga odwagi. „Za słowami «jestem katolikiem ale …» może kryć się nadmierny krytycyzm, choć może też kryć się autentyczna (samodzielnie umotywowana i podjęta) wola wiary w warunkach współczesnego świata” – pisze autor.

Podkreśla, że katolicy liberalni stawiają wiele ważnych, choć niewygodnych pytań, nie pozwalając Kościołowi na trwanie w samozadowoleniu i skłaniając do refleksji.

Jak ocenia Wojtysiak, rzeczywistość polskiego Kościoła wygląda tak, jakby te trzy nurty stanowiły trzy odrębne Kościoły – jakby była to rozbita rodzina. Głównym zadaniem jest więc scalenie tej rodziny poprzez wzajemną naukę i wykorzystanie charyzmatów dla doba jednego Kościoła.

„Potrzebujemy i zwykłej wierności tradycji, i dynamicznego ożywienia wiary, i roztropnego dialogicznego krytycyzmu” – kończy publicysta.

Źródło: gosc.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama