Koronawirus przyspieszył sekularyzację w Holandii? „Staliśmy się Kościołem z roku 2030!”

Po roku od pierwszego lockdownu i wprowadzenia zakazu odprawiania publicznych nabożeństw, życie parafialne w wielu kościołach w Holandii upada. Niestety, relacje wiernych z parafiami coraz bardziej się rozluźniają, a pandemia przyspiesza proces sekularyzacji.

Powyższe wnioski płyną z rozmów przeprowadzonych przez jeden z holenderskich tygodników katolickich (Katholiek Nieuwsblad) z 21 księżmi z 7 niderlandzkich diecezji. „Koronawirus przyspieszył zwyczajny spadek frekwencji na Mszach związany z sekularyzacją. Pod tym względem staliśmy się Kościołem z roku 2030” – powiedział jeden z proboszczów z diecezji Haarlem-Amsterdam.

W Holandii liczba osób regularnie uczęszczających do kościoła od kilku lat stale spada. Jednak według danych z września ubiegłego roku, czyli zebranych sześć miesięcy po pierwszym marcowym lockdownie, liczba wiernych w holenderskich parafiach zmniejszyła się aż o 25 proc. Zdaniem księży do procesów sekularyzacyjnych dołączył strach przed zakażeniem.

Księża podkreślają, że obecnie trwa walka o tych, którzy wcześniej mieli luźną więź z parafią, ale jednak pojawiali się od czasu do czasu, a teraz w ogóle przestali uczęszczać na Msze. „Całkowicie straciliśmy tych wszystkich, którzy przed wybuchem wirusa trzymali się na obrzeżach parafii” – uważa jeden z księży z archidiecezji Utrecht.

Statystyki pokazują, że spada także liczba udzielanych sakramentów. W parafialnych księgach notuje się coraz mniej chrztów, pierwszych komunii, ślubów, a nawet namaszczeń chorych i pogrzebów. Proboszczowie zaznaczają, że wstrzymane zostały także wszelkie działania katechetyczne, w tym przygotowanie dzieci do pierwszej komunii i młodzieży do bierzmowania. „Śluby i chrzty są przesuwane na przyszły rok, ludzie mają nadzieję, że wówczas już będzie normalnie i uda się zorganizować przyjęcia” – podkreślił ksiądz z diecezji Breda.

Proboszczowie zauważają, że zmienił się także sposób przeżywania pogrzebów. Ludzie coraz łatwiej godzą się z tym, że pochówek bliskiej im osoby odbędzie się bez odprawienia Mszy i obecności księdza. Wielu decyduje się zabrać swoich zmarłych od razu do krematorium, gdzie po ceremonii pożegnania można spotkać się na kawie i powspominać, co obecnie jest niemożliwe w kościołach czy salach parafialnych.

Pandemia zabija również schole parafialne. W związku z obostrzeniami sanitarnymi śpiew podczas liturgii jest ograniczony do solisty lub bardzo małego chóru. „Nasi chórzyści próbują wspierać się i motywować przez Internet, ale wielu mówiło mi, że ma już dość i rezygnuje” – wyznaje ksiądz z diecezji Haarlem-Amsterdam.

Prawie wszyscy księża, z którymi rozmawiała holenderska gazeta, uważają, że po kryzysie oblicze Kościoła w Holandii ulegnie zmianie. Parafie będą musiały poradzić sobie nie tylko z mniejszą liczbą wiernych, ale także z brakiem wolontariuszy i chórzystów. Niektórzy księża spodziewają się, że Msze transmitowane przez Internet staną się stałym elementem życia parafii.

Koronawirus, zdaniem proboszczów, ma też pozytywne konsekwencje. „Ludzie zaczęli przychodzić na Msze bardziej z potrzeby serca niż z przyzwyczajenia. Wśród tych, którzy z nami zostali, widać także większe otwarcie na aktualne przesłanie Kościoła i Papieża Franciszka. Z kolei, nas, duszpasterzy, kryzys zmotywował do kreatywności, poszukiwania nowych form dotarcia do wiernych” – zauważył ksiądz z archidiecezji Utrecht.

źródło: vaticannews.va

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama